Ludzkość musi to mieć zapisane w genach: jak widzi ścianę, to musi na niej coś zmalować. Od jaskini w Lascaux przez uszczypliwe komentarze na rzymskich ścianach, powstańczym graffiti w Warszawie 1944, pytania o Józefa Tkaczuka, aż po nowoczesny street art, kolejne pokolenia osób wysyłają w świat swoje komunikaty. Na serio lub nie.
Autor książki „Mury mają głos” Kuba Szczapiński nadaje tym zjawiskom nazwę „dzikie typo”, zaczerpniętą z języka angielskiego. W swoim albumie "Mury mają głos", wydanym przez NKIE, zabiera nas w wycieczkę po Łodzi. Stolica włókiennictwa zasłynęła niedawno z wyjątkowej kreatywności autorów śmiesznych haseł. Kolejne zabawne uszczypliwości wpisujące się w odwieczną wojnę lokalnych klubów piłkarskich zdobywały sławę w cały kraju. Napisać wulgaryzm na ścianie to nic specjalnego, ale oryginalność haseł w tym wypadku była tak duża, że aż szkoda zamalowywać.
W polskiej tradycji wyrażanie się na ścianach ma swoją istotną rolę. W czasach niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej w ramach akcji podziemia „Mały sabotaż” pojawiło się hasło „tylko świnie siedzą w kinie” piętnujące nazistowską propagandę w kinach. W czasach komunistycznych było także formą protestu, a w latach 90-tych i na początku XXI wieku, wraz z popularnością hip-hopu wpisała się w krajobraz miast i miasteczek, choć już zdecydowanie bardziej w czysto artystycznej, a nie publicystycznej lub społecznej roli.
Nie brakuje jednak wciąż artystów, którzy wybrali swoją ulicę jako płótno: SC Szyman, Trzecia Fala, Fruit of the Lump. Tworzywo, M-City i wiele innych tworzą murale, plakaty, wlepki, zarówno legalnie jak i bez pytania kogokolwiek o zgodę.
Jak pisze sam autor albumu, Łódź jest miastem wyjątkowym dla ulicznych artystów, dlatego postanowił uchwycić atmosferę tego miejsca.
- Za pośrednictwem tego albumu pragnę zaprosić Was do podróży śladami łódzkich pisarzy i pisarek naściennych – pisze Kuba Szczapiński.