Każdego roku powracają zabawne oświadczenia, które ludzie publikują na Facebooku stwierdzając, że nie wyrażają zgody na wykorzystywanie ich materiałów i tak dalej. Jednak udostępniają to właśnie na Facebooku, zatem mają tam konto, zaakceptowali warunki korzystania z aplikacji, więc przykro nam – nie bardzo jest o czym rozmawiać. Międzynarodowa afera Cambridge Analytica pokazała jak wykorzystanie takich danych może wpływać na losy całego świata. Pokazała jak bardzo masowo ludzkość myliła się co do swojej roli w mediach społecznościowych. Nie jesteśmy użytkownikami. To my jesteśmy zasobem, który się pozyskuje i sprzedaje.
Firma Marka Zuckerberga ogłosiła niedawno start swojego generatora obrazów o nazwie „Imagine with Meta AI”. Jest podobnym produktem do Dall-E czy Midjourney i innych algorytmów tworzących obrazki po uzyskaniu od użytkownika sugestii i zapytań. Narzędzie potrzebuje jednak zasobów by odpowiednio skutecznie działać. To, na czym uczą się SI wpływa na wyniki ich pracy i jest ostatnio przedmiotem ożywionej dyskusji. Twórcy na całym świecie nie chcą by algorytmy uczyły się na ich dziełach, by nie zagrozić w przyszłości ich pracy.
Tymczasem, jak donosi „Ars Technica” Meta załatwia sprawę z charakterystycznym dla siebie sprytem i skutecznością. Jej graficzne SI będzie uczyć się ze milionów użytkowników Facebooka i Instagrama. Tylko w 2016 roku codziennie na Instagaramie lądowało 96 milionów zdjęć, a Facebook doliczył się w tym roku około 3 miliardów użytkowników. Jeśli coś dostajesz, ale za to nie płacisz, to właśnie ty jesteś tego ceną. Niebieski gigant internetu zapowiada oczywiście, że będzie korzystał tylko z udostępnionych publicznie zdjęć, a prywatne zostawi w spokoju.
Za pomocą algorytmu będzie można tworzyć sobie obrazki do postów w formacie 1280×1280. Każda praca z SI zostanie oznaczona małym znakiem wodnym w lewym, dolnym rogu. Funkcję „Imagine with META AI” napędza algorytm Emu. Na razie system jest testowany i niedostępny dla szerokiego odbiorcy. Gdy jednak się otworzy, Mark Zuckerberg może spodziewać się wiadomości od prawników osób zaniepokojonych o swoje prawa autorskie i prywatność. Czy taj w kiedykolwiek w mediach społecznościowych istniała? No chyba, że szef Metazrobi szybką zmianę w regulaminie, która wszystko „posprząta” i zamknie usta sceptykom. W przeciwieństwie do swojej konkurencji nie musi obawiać się od pozwy, jak Google i inni, bo ma swoje rzesze użytkowników, którzy już dawno podpisali zgody i codziennie udostępniają miliony zdjęć. Czemu zatem nie skorzystać?