Urodzony w 1955 roku Eddie Van Halen rozpoczął karierę muzyczną w 1964 roku, kiedy to wraz z bratem, Alexem Van Halenem, zaczął zakładać pierwsze zespoły, w których obaj zdobywali doświadczenie. Kluczowy okazał się rok 1972, kiedy to Panowie powołali do życia grupę Mammoth, która niedługo później zmieniła nazwę na Van Halen. Pierwszy album formacji, nagrany w składzie bracia Van Halen, David Lee Roth i Michael Anthony, ukazał się w 1978 roku. Krążek zatytułowany eponimem osiągnął bardzo duży sukces, a gra Eddiego określona została jako innowacyjna - do dziś solo z utworu Eruption postrzegane jest jako jedne z najlepszych w historii muzyki. Eddie stał na czele grupy do 2020 roku - 6 października rodzina artysty podała do wiadomości publicznej informację o jego śmierci. Gitarzysta przez dwadzieścia lat zmagał się z chorobą nowotworową, która przyczyniła się do jego odejścia, choć bezpośrednią przyczyną był udar mózgu.
Dlaczego tribute koncert dla Eddiego Van Halena nie może dość do skutku?
Fani muzyka i formacji od dawna liczą na koncert w hołdzie Eddiemu, od samego początku jednak na drodze do jego organizacji stoją liczne przeszkody. Temat ten co jakiś czas wspomina syn zmarłego, działający obecnie jako artysta solowy Wolfgang Van Halen. Już jakiś czas temu powiedział on, że choć początkowo były plany, zgodnie z którymi miał wystartować specjalny projekt, do którego zaproszeni zostali basista Jason Newsted i gitarzysta Joe Satrianim, to szybko stwierdzono, że nie będzie on w stanie oddać dziedzictwa Van Halen, sprawy nie ułatwia także fakt, że od dawna dochodzi do starć między żyjącymi członkami grupy.
Polecany artykuł:
Co się dzieje w Van Halen?
W wywiadzie, którego Wolfgang udzielił magazynowi "Classic Rock" w ubiegłym roku, zdradził on, że obecnie nie jest w żaden sposób zainteresowany organizacją tribute koncertu dla swojego zmarłego ojca. Muzyk odniósł się do swoich występów na dwóch koncertach pamięci dla Taylora Hawkinsa. Van Halen powiedział, że jego część była swoistym hołdem nie tylko dla Taylora, ale też dla jego ojca. Powiedział też, że istnieje zasadnicza różnica między członkami Foo Fighters, a muzykami Van Halen, a mianowicie relacje międzyludzkie.
Nie wiem, co to jest z niektórymi zespołami, ale niektóre osobowości po prostu nie potrafią się zmusić do wspólnej pracy w jednym celu. To od zawsze było największym przekleństwem Van Halen, w całej karierze grupy. Ten obóz jest po prostu zbyt dysfunkcyjny, każdy jest! Do diabła, trudno było zaplanować cokolwiek nawet wtedy, gdy zespół był jeszcze aktywny - stwierdził Wolfgang.
Dramat w Van Halen trwa
Teraz Wolfgang powrócił do tematu w rozmowie z Barbarą Casertą z "Linea Rock". Gitarzysta ponownie stwierdził, iż wydaje mu się, że nie ma szans na koncert w hołdzie dla jego zmarłego ojca. Van Halen wprost powiedział, że w obozie słynnego zespołu wciąż jest zbyt dużo dramatów, które skutecznie utrudniają organizację takiego wydarzenia.