Scott Reeder (eks-Kyuss) wspomina przesłuchanie do Metalliki. Basista mógł być następcą Jasona Newsteda
W 2001, po piętnastu latach, ze składu Metalliki postanowił odejść basista Jason Newsted. Początkowo, w studiu, ale także na koncertach, zastępował go producent Bob Rock. Później muzycy grupy zorganizowali przesłuchania. Angaż ostatecznie otrzymał Robert Trujillo, który w Metallice gra zresztą do dziś.
O to miejsce walczył m.in. z Pepperem Keenanem (Corrosion Of Conformity), Dannym Lohnerem (Nine Inch Nails), Erikiem Averym (Jane’s Addiction) czy Scottem Reederem (Kyuss). Ten ostatni, w wywiadzie dla Guitar World, został zapytany o przesłuchanie do Metalliki.
Reeder ujawnił, że Metallica po raz pierwszy kontaktowała się z nim znacznie wcześniej, zaraz po odejściu Newsteda. –Ktoś z ich ekipy zapytał mnie, czy byłbym zainteresowany. Byłem jednak wtedy w trakcie nagrywania płyty z zespołem Unida i powiedziałem: "Dzięki, ale muszę dokończyć tę sprawę. Jesteśmy w środku pracy" – wyjaśnił basista.
Później do Scotta Reedera odezwał się perkusista Lars Ulrich. – Dostałem kolejny telefon, musiało to być co najmniej rok później. Moja żona i ja mamy ranczo na 50 akrach, a ja byłem na zewnątrz i łopatą przerzucałem spleśniałe siano do taczki. Moja żona odebrała telefon i przewracając oczami powiedziała, że to Lars Ulrich. Na początku myślałem, że to żart, gdyż często dostawaliśmy żartobliwe telefonu od Maynarda [Jamesa Keenana - przyp. red.] z Toola. Złapałem za telefon i to faktycznie był Lars. Powiedział: "Musimy wybrać basistę i chcielibyśmy, żebyś przyjechał i pograł z nami kilka dni" – dodał muzyk.
Polecany artykuł:
Basista specjalnie odpuścił pierwsze przesłuchanie, aby mieć więcej czasu na dokładne zapoznanie się z twórczością Metalliki. Później udał się do siedziby zespołu na spotkanie. To wszystko zostało uwiecznione w dokumencie zatytułowanym Some Kind of Monster.
– Granie niektórych z tych klasyków było czymś naprawdę świetnym. Następnego dnia nagrywali, pracowali nad utworem "Some Kind of Monster", a ja siedziałem na kanapie obok Jamesa Hetfielda, kiedy on nagrywał wokale. Zapytałem go, czy jest to w porządku, że tu jestem? A on na to odpowiedział: "Gdyby nie było, dałbym ci znać, stary. Spokojnie". Więc siedziałem obok pieprzonego Hetfielda, który nagrywał wokale na album. To było naprawdę szalone – podsumował Reeder.