Kosmiczny żółw i tapira. Najgorsze Okładki Świata #1

i

Autor: YouTube To naprawdę świetny album, tylko ta okładka...

Kosmiczny żółw i tapira. Najgorsze Okładki Świata #1

2022-07-26 11:30

Nie oceniaj książki po okładce, płyty także! Zaczynamy nowy cykl, w którym sprawdzamy co kryje się za okładkami wywołującymi ciarki wstydu na plecach.

W radiu EskaRock kochamy muzykę, a szczególnie wszystkie odmiany rocka. Płyty to dla nas skarb, z sentymentem wspominamy kasety, kompakty zalegają na naszych półkach. Jednak albumy to nie tylko muzyka, to także magia okładek. Niektóre są wybitne, a inne… no cóż. Postanowiliśmy przyjrzeć się tym najgorszym, bo najlepsze wymieniać łatwiej.

Krzysiek Sokołowski w Esce Rock o najnowszym singlu Nocnego Kochanka. Nago na hulajnodze?

Na pierwszy ogień postanowiliśmy wziąć coś z naszej rodzimej sceny. Debiut melodyjnego rockowego Fatum ukazał się w 1989 roku. Rok wcześniej Europe wydaje „Out of This World” z przebojami „Superstitious” oraz „Open your heart”, a Bon Jovi ugruntowuje swoją pozycję na scenie albumem „New Jersey” z mocnym singlem „Bad Medicine”. Melodyjne rockowe granie z chwytliwymi refrenami jest na topie, gitarowi bogowie mogą popisywać się solówkami, klawisze na stałe zagościły w składach, charakterystyczna natapirowana fryzura to obowiązek.

Polski zespół Fatum został dostrzeżony i dostał szansę od wytwórni Wifon (nie mylić z gigantem zupek instant - Vifon). W jej katalogu byli już tacy artyści jak SBB, Łucja Prus, Krzysztof Krawczyk, Manaam czy Kombi. Okładka z pewnością miała przyciągnąć praca Jerzego Szelągowskiego, doświadczonego grafika i plakacisty (warto poszukać w sieci jego innych prac). Trzeba przyznać, że podszedł do pracy bardzo odważnie. Mamy tu wszystkie modne „zachodnie” elementy: blondyna, motocykl, a nawet nawiązanie do popularnych (głównie dzięki kasetom VHS) amerykańskich filmów akcji i science fiction. Przynajmniej w ten sposób próbujemy wytłumaczyć sobie obecność tajemniczego stwora, na którym przez kosmos podążają muzycy. Rozumiemy zamysł, ale niestety nie zestarzało się to dobrze...

Okładka zdecydowanie nie wytrzymuje próby czasu i może dzisiaj co najwyżej wzbudzać uśmiech politowania. Jednak zawartość płyty to już coś zupełnie innego. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć, wypełniona jest wesołym i melodyjnym rockiem. Dobre gitarowe rzemiosło zarówno w partiach solowych jak i rytmicznych, klawisze prosto z lat’80. Trudno się dziwić, że album był kilkukrotnie wznawiany. 

„Mania szybkości” oddaje w pełni tęsknotę do wielkich koncertów rockowych na stadionach Zachodu, do innego świata, od którego Polskę starali się za wszelką cenę oddzielać komunistyczni włodarze. Przepływu kultury i inspiracji jednak nie dało się zatrzymać. Płyty, filmy, komiksy, jeansy pojawiały się nad Wisłą przemycane, przesyłane, przewożone ukradkiem. Oddech świeżości i kolor w szarej rzeczywistości. 

Debiut Fatum pokazuje ogromny potencjał zespołu. Od czasu debiutu grupa schodziła się i rozpadała, kolejne wydawnictwa pojawiły się w 1993 („Demon”) i 2021 roku („Chcę uciec stąd”).