Już w piątek 6 stycznia ukaże się najnowszy, dziewiętnasty album studyjny Iggy'ego Popa. "Ojciec chrzestny punku" jest obecny na scenie od ponad sześćdziesięciu lat i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Tym razem muzyk połączył siły z Andrew Wattem, który dopiero co współpracował m.in. z Ozzym Osbournem i Eddiem Vedderem, wiadomo także, że to on będzie odpowiadał za najnowszy krążek Pearl Jam. Iggy został pierwszym artystą, który wyda płytę pod szyldem wytwórni Watta. Wydawnictwo zostało zatytułowane Every Loser i na chwilę obecną promują je dwa single: Frenzy i Strung Out Johnny. Oba kawałki został bardzo ciepło przyjęte przez fanów i krytyków.
Iggy miał zostać członkiem AC/DC?
Pop przygotowuje się do nadchodzącej premiery udzielając licznych wywiadów. W rozmowie z "The New York Times" artysta pokusił się o zaskakujące wyznanie - Iggy zdradził, że wiele lat temu menedżer AC/DC zaproponowano mu dołączenie do zespołu. Muzyk nie sprecyzował jednak, kiedy dokładnie miało się to stać, wspominając o nieudanej reformacji The Stooges i wskazując, że przesłuchał całą płytę grupy. Czy mowa więc o samym początku działalności AC/DC, kiedy skład opuścił pierwszy wokalista, Dave Evans, czy o rok 1980, kiedy to zmarł Bon Scott? Nie wiadomo, Iggy powiedział jednak, że szybko odrzucił propozycję, gdyż zdał sobie sprawę, że stylistycznie zupełnie nie pasuje do muzyki granej przez AC/DC.
Przesłuchałem ich płytę. Pomyślałem, że nie mieszczę się w tej stylistyce. To nie było, że: "ugh, nie lubię ich". To był kawał dobrej roboty. Wykonali bardzo staranną pracę, ale ja nie byłem tym, kogo potrzebowali - powiedział Iggy w rozmowie.