Dzień, w którym Jimi Hendrix zagrał swój ostatni koncert. Wspominamy słynny występ na festiwalu w Niemczech
W sierpniu 1969 w Stanach Zjednoczonych odbył się festiwal, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii muzyki. Chodzi oczywiście o Woodstock Music & Art Fair, znany po prostu jako Woodstock '69. Na scenie, w ciągu trzech dni zaprezentowało się ponad 30 wykonawców m.in. Janis Joplin, The Who czy Santana. Impreza okazała się ogromnym sukcesem. Nic dziwnego, że na Starym Kontynencie też chciano zorganizować tego typu festiwal.
Na miejsce wybrano wyspę Fehmarn w Niemczech znajdującą się przy latarni morskiej Flügge na Morzu Bałtyckim. Trzydniowy Open Air Love & Peace Festival rozpoczął się 4 września 1970. Jedną z gwiazd był Jimi Hendrix. Według planu, miał on zagrać drugiego dnia festiwalu, ale trudne warunki atmosferyczne splatały organizatorom figle. Ulewny deszcz i silny wiatr zamieniły teren imprezy w błotniste bagno. Kolejne koncerty były odwoływane. Atmosfera wśród publiczności była, delikatnie rzecz ujmując, napięta. Niecierpliwi fani wywołali zamieszki i domagali się zwrotu pieniędzy. Ponadto na terenie festiwalu pojawiły się lokalne gangi motocyklowe, które przejęły kontrolę nad porządkiem. Przedstawiciele Hell’s Angels chętnie zastraszali wszystkich dookoła. Jednym zdaniem: na Open Air Love & Peace Festival zapanował chaos.
Wróćmy jednak do Hendrixa. Do koncertu 5 września o godz. 20 ostatecznie nie doszło. Występ został przełożony na kolejny dzień, na godz. 13. Muzycy – Hendrixowi na scenie towarzyszyli perkusista Mitch Mitchell i basista Billy Cox – zostali przywitani przez publiczność... ogromnym buczeniem. Legendarny gitarzysta próbował uspokoić tłum, ale to nie pomogło. W końcu poirytowany powiedział: – Nie obchodzi mnie, że buczycie, dopóki robicie to w tonacji. W zamian usłyszał, że powinien "iść do domu". Muzycy jednak nie posłuchali wspomnianego okrzyku. Zaczęli grać Killing Floor z repertuaru Howlina’ Wolfa. Porywające wykonanie utworu sprawiło, że Hendrix i spółka natychmiast przekonali do siebie początkowo negatywnie nastawioną publiczność.
Na setlistę koncertu złożyło się 13 kompozycji. Nie zabrakło All Along the Watchtower, Hey Joe, Foxy Lady czy Purple Haze. Mimo tego, że pogoda zdecydowanie nie odpuszczała, występ nie został przerwany. – Padał deszcz, a on stał tam, ryzykując porażenie prądem. Po prostu kontynuował – wspominał, w rozmowie dla portalu Ultimate Classic Rock, David Butcher, który pracował przy festiwalu. – Nie cofnął się, był na przodzie sceny i szedł dalej. To było naprawdę niesamowite. Na sam finał koncertu publiczność usłyszała Voodoo Child (Slight Return). Zapis występu, pod tytułem Live at the Isle of Fehmarn, po latach ukazał się na rynku (w 2005).
Po występie muzycy szybko opuścili teren festiwalu. Zostali zabrani helikopterem na ląd. Hendrix kilka dni spędził w Hamburgu, a następnie wrócił do Londynu. 16 września gitarzysta dość niespodziewanie pojawił się w Ronnie Scott’s Jazz Club u boku funkowego zespołu War. Zagrał z nim dwa utwory: Blues for Memphis Slim i Tobacco Road. Niecałe 48 godzin później Jimi Hendrix już nie żył. Zmarł dwa miesiące przed swoimi 28. urodzinami i dołączył do tzw. "Klubu 27". Muzyk udusił się własnymi wymiocinami po zażyciu środków nasennych...