Świat rock and rolla ma swoje talizmany i totemy, magiczne przedmioty oraz charakterystyczne symbole, które przeobrażają wykonawców, a także fanów, w kogoś zupełnie innego. Oprócz gitary elektrycznej jednym z takich wyjątkowych elementów rzeczywistości jest motocykl. Od samego początku rock and rolla jego fani kochali jazdę na stalowych rumakach. Można domniemywać, że etos buntu wobec autorytetów, emancypacji ze społeczeństwa, wolności od norm i niezależności od prawa, który zarówno obecny jest tekstach piosenek („Born to be wild”, „Mean Machine”, „Wild Child”, „Breaking the law” i wiele innych) jak i stylu życia członków gangów motocyklowych.
Na scenach w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku oglądaliśmy przeróżne kształty instrumentów: od trumien, przez topory aż po futurystyczne jak statki kosmiczne albo przypominające parową lokomotywę. Jednak wciąż były to po prostu instrumenty w dziwacznym kształcie. Autor poniższego wynalazku postanowił iść o krok dalej i dołączyć do gitary prawdziwy benzynowy silnik. Po pierwsze jest on maszyną do dymu (nie zazdrościmy mu i otoczeniu warunków grania), po drugie sam w sobie jest instrumentem, a po trzecie wygląda potężnie, co widać po reakcjach ludzi oglądających występy konstruktora w terenie. Zobaczcie sami jak działa ten fascynujący wynalazek.