Cała ta historia ma swój początek 14 maja. Tego dnia Bruce Springsteen rozpoczął kolejną odnogę swojej europejskiej trasy koncertowej, występując w Manchesterze. To właśnie podczas tego pokazu muzyk pozwolił sobie na wygłoszenie niezwykle krytycznej uwagi w kierunku obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Boss nazwał administrację Donalda Trumpa "skorumpowaną, niekompetentną i zdradziecką", a w innej części występu apelował o zjednoczenie się, aby demokracja zwyciężyła nad autorytaryzmem.
ZOBACZ TAKŻE: Bruce Springsteen ostro o administracji Donalda Trumpa
Donald Trump grozi Bruce'owi Springsteenowi?
Co ciekawe, niezwykle aktywny w mediach społecznościowych Donald Trump zdecydował się zareagować na słowa Springsteena. Prezydent USA zamieścił wpis na swoim portalu Truth Social i nie da się ukryć - nie przebierał w słowach. Już na wstępie polityk określił muzyka mianem "przereklamowany", wskazał na fakt, że ten zdobył się na odwagę, by skrytykować go dopiero na terenie obcego kraju. Dalej Trump pisze, że nigdy nie lubił Springsteena i jego poglądów i wprost nazwał go "dupkiem", dodając, że popierał on Joe Bidena, którego nazwał "niekompetentnym głupcem" i "najgorszym prezydentem wszech czasów". Zbliżając się do końca tyrady Trump skrytykował wygląd Bruce'a i niejako zagroził mu wskazując, że "powinien trzymać gębę na kłódkę aż do powrotu do kraju".
Bruce Springsteen ponownie krytykuje Trumpa
Wygląda jednak na to, że wpis prezydenta USA nie zrobił większego wrażenia na Bossie. Ten dał temu wyraz na kolejnym koncercie w Manchesterze, który miał miejsce 17 maja. Springsteen wygłosił nowe przemówienie, w którym zwrócił uwagę na fakt, że demokracja w USA jest poważnie zagrożona. Muzyk opowiedział o problemach społecznych w swojej ojczyźnie, zaznaczył jednak, że wciąż jest pełen nadziei, że wszystko będzie dobrze.
Środowisko muzyczne o konflikcie Bruce Springsteen-Donald Trump
Głos w całej tej sprawie zabiera także środowisko. Organizacja US Musicians Union wydała oświadczenie, w którym skrytykowała Donalda Trumpa tak za słowa skierowane wobec Springsteena, jak i Taylor Swift. W innym swoim wpisie prezydent USA napisał o piosenkarce: "Czy ktoś zauważył, że po tym, gdy powiedziałem "NIENAWIDZĘ TAYLOR SWIFT", to ona stała się mniej "GORĄCA"?". US Musicians Union stwierdziło, że: "Bruce Springsteen i Taylor Swift to nie tylko genialni muzycy, są wzorami i inspiracją dla milionów ludzi w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie", dodając: "Muzycy mają prawo do wolności słowa i solidaryzujemy się ze wszystkimi naszymi członkami".
Nie zabrakło także reakcji ze strony samych przedstawicieli świata muzyki. Solidarność z Bossem wyraził Eddie Vedder, który 17 maja na koncercie Pearl Jam zagrał cover utworu starszego kolegi po fachu, My City of Ruins. Po stronie Donalda Trumpa zaś stanął Kid Rock. Ten w wywiadzie dla "FOX & Friends" stwierdził, że Bruce wypada śmiesznie, wypowiadając takie apele, będąc w rzeczywistości milionerem, przedstawicielem elity i "zdiagnozował go" pisząc, że Boss ma "zespół Tourette’a.