Do tej pory słyszeliśmy o problemach z nadmierną liczebnością domowych kotów polujących poza domem na terenie Oceanii. Zarówno w Australii jak i Nowej Zelandii koty wolnożyjące są obecnie traktowane jako szkodniki, które doprowadzają na skraj zagrożenia wyginięciem wiele rzadkich gatunków. Teraz o podobnym problemie zaczęto mówić także w innych krajach.
Opublikowane w „Nature Communications” badanie zespołu ekspertów z uczelni amerykańskich, francuskich, kanadyjskich i wreszcie nowozelandzkiej oraz australijskiej zgromadziło wspólnie dane dotyczące potencjalnie zagrożonych przez koty gatunków. Wśród nich są ptaki, owady, płazy, gady oraz mniejsze ssaki. Łączna liczba to 2084 – tyle właśnie rodzajów zwierząt pada ofiarą kotów domowych, które polują bez ograniczeń w terenie otwartym. Co gorsza, aż 347 spośród nich jest uznane za zagrożone z punktu widzenia ochrony przyrody. W tej grupie najwięcej jest ptaków i gadów (ok. 90%).
Z reguły są to małe zwierzęta, jednak nauka zna bardziej zaskakującej przypadki. Koty potrafiły upolować i pożreć w pojedynkę emu lub żółwia morskiego. Znamy przypadki zjedzenia w całości padłego wcześniej kangura. Istnieje potwierdzony przypadek pożywiania się przez kota mięsem krowy, najprawdopodobniej (mamy nadzieję) padłej nie z jego łapy.
Jak sobie radzić z takim zagrożeniem? Po pierwsze kontrolować populację wolnożyjących kotów poprzez sterylizację (także tych domowych). Po drugie nie wypuszczać. W Melbourne wprowadzono od 2021 całkowity zakaz wypuszczania kotów na zewnątrz domów. Jednym z argumentów jest choćby to zdjęcie przedstawiające jak wiele innych zwierząt może upolować nasz domowy futrzak. Na kanapie może i jest najbardziej miziastym słodziakiem na świecie, ale na zewnątrz staje się maszyną do zabijania. Odpowiedzialni właściciele nie powinni o tym nigdy zapominać.
Polecany artykuł: