To debata, która chyba nigdy nie zostanie rozstrzygnięta raz na zawsze, jednak w bardzo ciekawy sposób pokazuje nam społeczeństwo muzyki rockowej postrzega starość, kolejne etapy życia oraz to „co przystoi”, a co nie. Przy każdej kolejnej zawodowej decyzji The Rolling Stones nie brakuje pytań o to kiedy wreszcie przejdą emeryturę. Zwykle jednak te głosy giną wśród wrzawy fanów czekających na nowe nagrania i koncerty.
Nie brakuje przykładów muzyków, który po przekroczeniu pewnego wieku nie tylko zmienili swój muzyczny charakter, ale także prezentowane poglądy, co u wielu fanów wywołało uczucie bycia zdradzonym. Niedawne antysemickie deklaracje Kanye Westa (obecnie posługuje się pseudonimem Ye), poparcie dla skrajnej politycznej prawicy udzielone przez Morrissey’a, który zawsze utożsamiany był z empatyczną lewicą, Paweł Kukiz wchodzący do polityki, czy antyszczepionkowe deklaracje Erica Claptona lub Paprodziada z pewnością mogły położyć się cieniem na odbiorze ich twórczości.
Awantura rozpoczęła się po wypowiedzi Micka Harrisa, który ostro skomentował twórczość zespołu Benefits. W grupie spotkali się między innymi Geoff Barrow z Portishead oraz Jason Williamson ze Sleaford Mods. Były death metalowy i grind core’owy bebniarz to obecnie twórca muzyki elektronicznej, który także zajmuje się blogowaniem. W bardzo ostrych i nieparlamentarnych słowach stwierdził, że zasiłki są bez sensu i wychowują ludzi do bezrobocia.
- Idźcie do roboty – grzmiał na swoim koncie na Twitterze – wiem, że są ludzie, którzy potrzebują zasiłków, ale mam na myśli leniwe c**y, którym rząd na to pozwala.
Barrow oraz Williamson szybko odpowiedzieli. Pierwszy z nich zwrócił uwagę na to, że artyści, którzy tworzą po 50-tce muszą być naprawdę szaleni, a niestety często są ślepi na fakt, że ich twórczość przestała być dobra. Wianuszek klakierów i przyjaciół wokół uniemożliwia im trzeźwą ocenę. Williamson napisał, że problemem muzyków nie jest Spotify lub inne formy komercjalizacji muzyki, lecz problemy osobiste artystów, z którymi najwyraźniej sobie nie radzą. Obaj pili oczywiście do Harrisa, który po Napalm Death nie uzyskał wielkiego rozgłosu z żadnym z projektów, nawet mimo ciekawej współpracy ze znanym jazzowym muzykiem Johnem Zornem.
Dyskusja szybko eskalowała do poziomu absurdu, zainteresowały się nią media opiniotwórcze. Kto tutaj ma rację? Czy zwracający uwagę na wyniszczający charakter zawodu muzyka artyści powinni podnosić temat wsparcia dla nich? Czy może powinni po prostu zaciąć zęby i zmienić pracę? Nie nam to osądzać, zaprezentowaliśmy obie strony sporu.
Pozostaje nam przypomnieć słowa polskiego rockowego przeboju Perfectu: „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, niepokonanym”. Problem w tym, że nie do końca jest uchwytna ta granica między sztuką, wyrażaniem siebie, a zwykłą żenadą. Niektórzy na starość odkrywali się na nowo i nagrywali wspaniałe artystycznie rzeczy oraz nie rujnowali swojego wizerunku nieprzemyślanymi wypowiedziami w sferze publicznej. Zatem trudno jest jednoznacznie powiedzieć: „powyżej wieku X nie należy już zabierać głosu”. My, jako miłośnicy wielu gwiazd, które są już dziadkami, pozostawiamy wolność osądu nad każdym przypadkiem z osobna.