Początki zespołu The Who sięgają roku 1962, kiedy to działalność rozpoczęła formacja The Detours. Już dwa lata później doszło do zmiany nazwy, wtedy też ukształtował się ten najbardziej klasyczny skład zespołu, który utworzyli wokalista Roger Daltrey, gitarzysta Pete Townshend, basista John Entwistle i perkusista Keith Moon. Już debiutancki singiel The Who, Can't Explain, osiągnął duży sukces w Wielkiej Brytanii, a śladem tym podążyły kolejne, z My Generation na czele, który promował debiutancki album grupy pod tym samym tytułem. Szczególny dla The Who okazał się być przełom lat 60. i 70., kiedy to zespół nagrał album koncepcyjny Tommy, który był także wystawiany jako rock opera. Kolejne lata to kolejne przełomowe i legendarne płyty: Who's Next, Quadrophenia czy Who Are You. W 1978 roku zespół zmierzył się z tragedią - w wieku zaledwie 32 lat zmarł Moon, którego w składzie zastąpił Kenney Jones, jednak już w 1982 roku formacja zawiesiła działalność, powracała od czasu do czasu na pojedyncze występy, by zreformować się w 1999 roku w kształcie Deltrey, Townshend, Entwistle i Zark Starkey, W 2002 roku basista zmarł, jednak wokalista i gitarzysta zdecydowali się kontynuować działalność. Od tamtej pory zespół wydał dwie płyty: Endless Wire i Who.
Koniec pewnej ery w karierze The Who
Muzycy koncertowali także w tym roku, choć skupili się głównie na terenie Wielkiej Brytanii. Seria pokazów z udziałem orkiestry zakończyła się w sierpniu, a fani zaczęli się zastanawiać, co dalej z The Who.
Temat poruszył w najnowszym wywiadzie dla Record Collector Townshend. Gitarzysta powiedział, że nie wie wie, co dalej ze słynnym zespołem. Muzyk przyznał, że rozstali się z Daltrey'em bez żadnych ustaleń i nie ukrywa, że może warto byłoby zorganizować jakieś spotkanie i ustalić, co dalej. Townshend zaznacza, że zakończona trasa nie powinna być interpretowana jako koniec czegokolwiek, jest jednak przekonany, że zamknął się pewien rozdział w historii The Who. Choć gitarzysta nie chciał tego przyznać, wydaje się, że ma jakieś pomysły i to właśnie je chce omówić z wokalistą, nie wie jednak, co to mogłoby przynieść i czym dokładnie zakończą się rozmowy.
Myślę, że nadszedł czas, żebyśmy Roger i ja spotkali się na lunchu i pogadali o tym, co będzie dalej. Ponieważ raczej nie powinno się odczuwać końca czegokolwiek, ale wydaje się, że to koniec pewnej ery. To jest pytanie, co jest wykonalne, co byłoby lukratywne, co byłoby zabawne? Napisałem do Rogera i powiedziałem: "Chodź, porozmawiajmy i zobaczmy, co można by zrobić" - mówi gitarzysta w wywiadzie.