Słyszeliśmy nowy album Collage. Na tę premierę fani czekali 25 lat

i

Autor: Materiały prasowe / Pexels

Słyszeliśmy nowy album Collage. Na tę premierę fani czekali 25 lat [RECENZJA]

2022-12-01 10:41

Trzeba przyznać, że fani rocka progresywnego muszą mieć naprawdę anielską cierpliwość. Jednak jeśli ten czas był potrzebny do nagrania właśnie takiego materiału – warto było. Polska grupa zaprasza nas do galerii dźwiękowych obrazów. Żeby odkryć ich wszystkie szczegóły nie wystarczy pojedyncze przesłuchanie płyty.

Ten zespół to prawdziwa legenda polskiego rocka progresywnego. Początek projektu to rok 1984 i spotkanie Mirosława Gila z Wojciechem Szadkowskim. W połowie lat 90-tych towarzyszyli na trasach koncertowych Fish’owi, byłemu wokaliście grupy Marillion. Muzyka Collage została doceniona także w Niemczech, Holandii i Szwecji, a także na wschodzie Europy. Po wielu zmianach w składzie i sześciu wydawnictwach grupa zawiesiła działalność.

Klub 27 - klątwa, która wisi nad młodymi i sławnymi? /Eska ROCK

Przez kolejne lata dochodziło do okazjonalnych reaktywacji, nagrano DVD z koncertu. Dopiero w 2013 grupa powróciła w pełnym składzie na scenę i zaczęła pracę nad kolejnym albumem. Jednak na jego premierę znów fani musieli czekać. Dwa pierwsze numery były gotowe w 2015, jednak na drodze do skończenia znów stanęły zmiany w składzie, między innymi odejście Mirosława Gila, którego zastąpił Michał Kirmuć. W międzyczasie na pozycję wokalisty wszedł Bartosz Kossowicz, znany wcześniej z grupy Quidam. To jednak już historia, porozmawiajmy o nowej płycie.

Jeżeli kochacie przestrzenne brzmienia, oraz rozbudowane aranżacje, w których przeplata się wiele nastrojów – idealnie trafiliście. Collage nie próbuje naginać się do obowiązujących w mediach i na rynku trendów, idzie drogą wyznaczoną przez Marillion, Fisha czy Pendragon. Już otwierający album tytułowy utwór „Over and out” to ponad 20 minut muzyki!

To prowadzi do kolejnego bardzo istotnego wniosku odnośnie tego albumu: zdecydowanie nie polecamy słuchania go „w przelocie”. To nie są kompozycje do rytmicznego tła podczas zmywania naczyń, przepychania się przez zatłoczone miasto ze słuchawkami na uszach, czy zagłuszanie hałasu pędzącego pociągu. Muzyka Collage jest bardzo bogata aranżacyjnie, a żeby dostrzec jej wszystkie smaczki należy słuchać jej w dobrych warunkach, poświęcić jej więcej uwagi i czasu.

Polecamy zatem potraktować „Over and out” jak muzyczny film, który potrzebuje więcej skupienia, uwagi skoncentrowanej na tekście oraz ciekawych pomysłach instrumentalnych. Nie zrozumcie nas źle, nie jest to szczególnie trudna w odbiorze muzyka, przeciwnie, jej melodyjność jest bardzo przystępna, ale jest tu naprawdę wiele do odkrywania, a to w rocku progresywnym cenimy najbardziej: malarskie podejście do rocka, oderwanie go od przebojowej toporności i radiowej przewidywalności. Muzyka Collage to rzeczywiście dźwiękowy obraz, ale nie próbujcie go oprawiać w ramy, lepiej skupcie się i wsłuchajcie się tak, jakbyście mieli zatonąć zupełnie w dźwiękowym uniwersum. Zresztą obraz Zdzisława Beksińskiego na okładce, to przecież nie jest przypadek.