Roger Taylor

i

Autor: Richard Young/REX Shutterstock/EAST NEWS

Roger Taylor, jakiego nie znacie. Solowe płyty perkusisty Queen zasługują na więcej uwagi!

2023-05-24 15:01

Większość fanów rocka bez mrugnięcia okiem potrafi wymienić przynajmniej ¾ dyskografii Queen, skład zna na pamięć, tak samo jak większość największych przebojów grupy. Gdy zapytać o solowe albumy muzyków to z pewnością pojawią się obie lub przynajmniej jedna dwóch płyt Freddiego Mercury. A co z pozostałymi muzykami? Sprawdźmy solowy dorobek Rogera Taylora.

Gdyby nie udało się mu w muzyce mógłby spróbować dalej rozwijać studia biologiczne. Wcześniej uczył się medycyny na specjalizacji dentystycznej. Kto wie, można znacznie wcześniej, a nie w 1987, założyłby grupę The Cross, w której grał na gitarze i śpiewał. Tego pewnie nie dowiemy się nigdy, jednak poza działalnością w Queen, na którą zresztą miał potężny wpływ, stworzył bardzo wiele muzyki, która zdaje się wciąż nie mieć wystarczająco mocnej siły przebicia. Taylor ma na swoim koncie sześć albumów, z czego ostatni wydano w 2021 roku.

Pierwsza płyta pod własnym nazwiskiem Taylora to wydana w 1981 roku „Fun in space”. Okładka celowo nawiązuje do czasopism publikujących opowiadania z gatunku grozy i science fiction. Postać kosmity przegląda magazyn, na którym umieszczono wyrazy zapisane odwróconymi hebrajskimi literami. Słowa te nie mają one ze sobą żadnego związku, ot dowcip autora, by nadać literom jeszcze bardziej „obcy” wygląd. Co ciekawe, za tę pracę odpowiada grupa Hipgnosis, o której pisaliśmy w naszym cyklu o najgorszych okładkach świata. To autorzy między innymi ilustracji do „Dark side of the moon” grupy Pink Floyd.

Jaki jest „Fun in space”? To bardzo brytyjska rockowa płyta, ale nie brakuje tu także brzmieniowych eksperymentów. Słuchając jej warto pamiętać, że Taylor nagrał tu nie tylko głos i perkusję, ale także wszystkie inne instrumenty. Interesujący jest utwór „Interlude in Constantinople”, gdzie wykorzystano wokoder oraz syntezatory, od których rockowe pierwsze wcielenie Queen się odżegnywało. Autor naśmiewa się tu z artystów, którzy traktują swoja publiczność z góry. Warto jednak posłuchać całości.

Na drugiej solowej płycie Taylora wspierało wielu zaprzyjaźnionych muzyków, w tym także cała trójka kolegów z Queen. Gościnnie pojawia się Bruce Springsteen i Bob Dylan. Roger znów obok wesołych kawałków dorzuca także te zaangażowane oraz progresywne pod względem brzmienia. Antywojenny „Masters of war” mógłby spokojnie znaleźć się także na jednym z krążków Genesis.

Następna płyta pod tytułem „Happiness?” pojawi się dziesięć lat później. W tym czasie muzyk przejdzie długą drogą i przeżyje śmierć swojego przyjaciela z Queen: Freddiego Mercury. Tym razem nie obyło się bez kontrowersji, bo pierwszy numer na płycie i zarazem pierwszy singiel promujący wydawnictwo to „Nazis 1994”. Utwór krytykujący historycznych rewizjonistów, ludzi zaprzeczających zagładzie Żydów i zbrodniom nazizmu, mimo w oczywisty sposób właściwej wymowy dostał zakaz emisji w brytyjskich stacjach radiowych. Co więcej, wiele sklepów płytowych nie chciało go przyjąć do sprzedaży. Ta tymczasem poszła świetnie, bo kontrowersja tylko przyciągnęła mocniej fanów. Na tej płycie mocno wyczuwa się ponury, refleksyjny nastrój Taylora. Interesującym smaczkiem jest fakt, że przy produkcji tej płyty muzyk współpracował z artystą, który znany jest wszystkim miłośnikom Kraju Kwitnącej Wiśni, był to Yoshiki - lider, perkusista i klawiszowiec grupy X-Japan. Jest tu także interesujący numer „Dear mr. Murdoch” dedykowany medialnemu magnatowi, bardzo kąśliwy.

Kolejnym krokiem na muzycznej drodze Taylora będzie płyta „Electric Fire” z 1998 roku. Mocne wejście „London Town - C'mon Down” może przypominać „Hot Space” Queen’ów. Jest tu też hołd dla Johna Lennona, w postaci coveru „Working Class Hero” w bardzo ciekawej, przestrzennej wersji. Po raz kolejny Taylor okazuje się świetny w pisaniu i produkowaniu partii gitar i klawiszy, a nie tylko instrumentów, do których przyzwyczaił nas w macierzystej kapeli. Po raz kolejny dostanie się tutaj elitom, celebrytom, dziennikarzom i twarzom z pierwszych stron gazet w kawałku „People on the streets”. Tym razem z nazwiska zostanie wywołana na przykład Madonna.

Piąty solowy krążek Taylora, zatytułowany „Fun on Earth” otwiera mocny rockowy riff, który pasowałby do Queen idealnie. Płyta wyszła w 2013 roku, 15 lat po poprzedniczce i tuż po zakończeniu występów projektu Queen + Paul Rodgers w ramach trasy „Rock the Cosmos”. Taylor znów się wkurzył i wydając album pytał retorycznie o to co się stało z protest-songami, dlaczego muzyka jest tak strasznie wygładzona. Dlatego znów swoich piosenkach nie wahał się poruszać trudniejszych tematów. W „The Unblinking Eye” śpiewa, że gdyby Bóg istniał, to z pewnością zapłakałby nad człowiekiem i jego czynami.

Wreszcie ostatni krążek z 2021 to mimo upływu lat ten sam Taylor, który owszem, zebrał ogromne muzyczne doświadczenie, ale pozostała w nim wrażliwość i ten charakterystyczny gniew na niesprawiedliwość tego świata. Słychać to najlepiej w ostrych słowach "Gangsters Are Running This World”, którego bohaterami uczynił Władimira Putina i Donalda Trumpa. Oprócz tego artysta podkreślał, że na kształt płyty miała wpływ pandemia COVID-19 i związane z nią zamknięcia i ograniczenia.

Ponad 60 lat pracy twórczej Rogera Taylora to wspaniały i bardzo zróżnicowany dorobek. Nawet jeśli inni artyści potrafili wydać znacznie więcej płyt, to te, które perkusista stworzył są warte uwagi. Niezależnie od tego jak ważną rolę odgrywał w Queen (to on napisał m.in. „Radio GaGa”, "A Kind of Magic", "Heaven for Everyone", "Breakthru" oraz "The Invisible Man") pozostaje postacią, która potrafiła w całości od zera napisać i stworzyć kompletny muzyczny świat, a także przy okazji zabrać głos w ważnych sprawach.

Muzyka rockowa lat 70-tych - zagranica