Powstanie dokument o zmarłym bębniarzu Megadeth. Nick Menza nagrał m. in. Rust in Peace

i

Autor: Facebook / Screaming Butterfly Entertainment Grafika zapowiadająca film

Powstanie dokument o zmarłym bębniarzu Megadeth. Nick Menza nagrał m. in. "Rust in Peace"

2022-09-28 12:31

Nie był pierwszym perkusistą grupy, jednak to jego styl stał się punktem odniesienia dla fanów zespołu. Przygodę z Megadeth zaczął od czwartej płyty zespołu, jednak te, które z nim nagrał okazały się najbardziej udane w całej dyskografii i do dziś nie mają sobie równych.

Nick urodził się w Berlinie, jako syn stacjonującego tam żołnierza amerykańskiego. Jednak mundur to zdecydowanie nie było to, co zdefiniowało osobowość Dona Menzy. To przede wszystkim jazzowy saksofonista, który grał z wieloma najlepszymi amerykańskimi gwiazdami tej muzyki. Niestety, przyszło mu doświadczyć jednej z największych tragedii, jakie mogą wydarzyć się w rodzinie: przeżył swojego syna.

Krzysiek Sokołowski w Esce Rock o najnowszym singlu Nocnego Kochanka. Nago na hulajnodze?

Przyszły perkusista Megadeth zaczął karierę w wieku 18 lat, grając w zespole z Kelle Rhoads (bratem Randy’ego, gitarzysty Ozzy’ego Osbourne’a). Swoją pierwszą płytę wydał w Europie, jednak najważniejszym miejscem dla jego muzycznej drogi stanie się Los Angeles. Pracował tam jako perkusista sesyjny, nagrywając z grupami różnych gatunków: od bluesa, przez gospel aż do rocka. Zwrócił na siebie uwagę Chucka Behlera, który w tym czasie grał w Megadeth i nagrał z nimi „So far, so good... so what!” Menza został jego technicznym na trasach koncertowych, a gdy Dave Mustaine wyrzucił Behlera z zespołu (przyczyną miało być uzależnienie od kokainy) zajął jego miejsce.

Razem z Nickiem zespół nagrał między innymi płyty „Rust in Peace”, „Countdown to Extinction” oraz „Youthanasia” uznawane przez wielu za najlepsze w dorobku kapeli. Karierę w Megadeth przerwała poważna kontuzja kolana, która zmusiła perkusistę do hospitalizacji. Okazało się, że lekarze musieli wyciąć poważną zmianę nowotworową. W tym czasie w zespole został zatrudniony na zastępstwo Jimmy DeGrasso, który pozostał w składzie na stałe. Nick w szpitalu odebrał telefon od Dave’a, gdzie ten miał stwierdzić, że „jego usługi nie będą już potrzebne”. Takie pożegnanie po latach wspólnego grania.

Po odzyskaniu zdrowia grał w różnych projektach, w tym nawet z byłym muzykiem Megadeth, Chrisem Polandem. Niestety żaden z zespołów nie zyskał nawet połowy tej sławy co thrash-metalowa kapela Mustaine’a. W 2007 roku perkusista miał poważny wypadek podczas pracy z piłą mechaniczną. Groziła mu utrata ręki, na szczęście udało się ją uratować skomplikowaną operacją, wszczepionymi metalowymi płytami i bardzo długa rehabilitacją. Menza w dowcipny sposób odwrócił wypadek na swoją korzyść, wystawiając na aukcję zakrwawione ostrze piły i zdjęcie rentgenowskie ręki przed operacją. Także po tym wydarzeniu dzięki sile charakteru udało mu się wrócić do grania.

Koniec legendy nastąpił w 2016 roku, gdy podczas koncertu grupy OHM, gdzie grał, po zaledwie trzech piosenkach stracił przytomność na scenie. Przewieziono go do szpitala, jednak niestety stwierdzono zgon na wejściu. Perkusista miał 51 lat, przyczyną śmierci była zastoinowa niewydolność serca.

Teraz jego historię chce opowiedzieć Holly Mollohan, scenarzystka i reżyserka, która założyła Screaming Butterfly Entertainment. Film o Nicku ma nosić tytuł: „This was my life: The story of nick Menza”. Nawiązuje do piosenki Megadeth „This was my life”, w której nagraniu uczestniczył perkusista. Premiera dokumentu zapowiadana jest na 2023 rok.