Oli Sykes (Bring Me The Horizon) o śmierci Chestera Benningtona: Odeszła część mojej niewinności

i

Autor: Materiały prasowe/Chester Bennington/agefotostock/East News Oli Sykes wspomina śmierć Chestera Benningtona z Linkin Park

Oli Sykes (Bring Me The Horizon) o śmierci Chestera Benningtona: "Odeszła część mojej niewinności"

2023-08-29 13:08

Choć od śmierci Chestera Benningtona minęło w tym roku sześć lat, to świat muzyki i fani wciąż wspominają nieodżałowanego artystę. Muzyk miał ogromny wpływ także na młodszych kolegów po fachu, którzy dziś podbijają rynek. Faktu bycia fanem Chestera nie ukrywa chociażby Oli Sykes z zespołu Bring Me The Horizon.

Chester Bennington zyskał największą sławę i uznanie jako wokalista zespołu Linkin Park. Muzyk rozpoczął jednak karierę już na początku lat 90., następnie założył z Seanem Dowdellem post-grunge'owy zespół Grey Daze. Chester nagrał z tą grupą demo i dwa albumy, opuścił ją w 1998 roku, a już rok później dołączył do Linkin Park. Chester angażował się w trakcie kariery w liczne poboczne projekty, z Dead by Sunrise i Stone Temple Pilots na czele.

Chester Bennington zmarł w wyniku śmierci samobójczej 20 lipca 2017 roku w wieku zaledwie 41 lat. Pamięć fanów i środowiska o artyście jest jednak wciąż żywa, o czym najlepiej świadczy popularność nowych wydań kultowych Hybrid Theory Meteory czy fakt umieszczania go na listach najlepszych wokalistów wszech czasów.

Linkin Park - 5 ciekawostek o albumie “Meteora” | Jak dziś rockuje?

Oli Sykes wspomina dzień śmierci Chestera Benningtona

Wielkim fanem Chestera od lat jest frontman zespołu Bring Me the Horizon, Oli Sykes. Muzyk udzielił ostatnio wywiadu dla stacji radiowej WRIF, w którym opowiedział nieco więcej o zmarłym wokaliście i o udziale w tribute koncercie dla Benningtona, który odbył się 27 października 2017 roku, a na którym ten brawurowo zaprezentował utwór Crawling. Oli nie ukrywa, że było to dla niego słodko-gorzkie doświadczenie, z jednej strony będące spełnieniem niemal nierealnych marzeń, z drugiej w najgorszych z możliwych okolicznościach. 

Sykes mówi, że dość ciężko i dziwnie jest mu mówić o śmierci sławnych osób, gdyż większości z nich nie miał okazji poznać, z drugiej strony jednak czuł, że są one mu bardzo bliskie. Oli wprost powiedział, że w przypadku Chestera, wraz z jego odejściem umarła też część jego samego - jego dzieciństwa, niewinności. Wokalista zaznacza, że nie poznał osobiście Chestera, jednak czuł ogromne niedowierzanie po otrzymaniu informacji o jego śmierci. Sykes dodał też, że śpiewając na tribute koncercie, miał wrażenie, jakby brał udział w pogrzebie muzyka.

Zdecydowanie poczułem, że wraz ze śmiercią Chestera umarła część mojego dzieciństwa, część mojej niewinności. Nie wiem. Ale nie płakałem, bo nie znałem go jako osoby. To było chyba coś w rodzaju niedowierzania. I to samo, kiedy graliśmy na koncercie. To było prawie jak: "Nie robisz tego, co faktycznie robisz - tak naprawdę nie myślisz o tym tak, jak jest naprawdę. To w zasadzie jego pogrzeb. Gram na jego pogrzebie. Ale nie myśl o tym w ten sposób. Po prostu to zrób". Nie wiem. Smutek jest dziwny - powiedział Oli w wywiadzie.