Muzyk grupy ABBA: Awatary to przyszłość. Co ma na myśli?

i

Autor: Rex Features/East News

Muzyk grupy ABBA: "Awatary to przyszłość". Co ma na myśli?

2023-04-19 10:23

Od 27 maja ubiegłego roku w Londynie można oglądać ABBĘ na żywo i właśnie w tym tygodniu show „Voyage” obejrzał milionowy widz. Grupa znów jest w takim składzie i w takim stanie, jaki chciałby widzieć każdy. Znów są młodzi, znów są piękni, znów się kochają. Tego potrzebujemy i tego chcemy, szczególnie w tak niespokojnych czasach. Co z tego, że to fikcja?

W ramach koncertu „Votage” można obejrzeć cyfrowe trójwymiarowe hologramy muzyków, którzy prezentują największe przeboje grupy. Milionowym widzem okazała się Josie Felix, która urodziła się dwie dekady po rozwiązaniu kapeli. Szczęściara miała okazję uścisnąć dłoń Björna Ulvaeusa, jednego z członków grupy.

Przy tej okazji muzyk podzielił się z obecnymi interesującą refleksją na temat showbiznesu. Stwierdził, że właśnie takie pokazy będą coraz bardziej popularne.

- Żyjąc z tą technologią i pracując z nią od ponad pięciu lat myślę, że tak to już będzie – powiedział Ulvaeus – Nasze kopie i awatary będą żyć długo po naszej śmierci i tak będzie wyglądała przyszłość.

Kompozytor nie krył, że z początku miał wiele obaw co do projektu szczególnie, że praca nad nim nie była łatwa. Jednak ostatecznie reakcja publiczności przekonała go do tego, że był to odpowiedni ruch. Milion widzów w ciągu 11 miesięcy od premiery, to także dość jasny wskaźnik, że warto było. ABBA tym samym przechodzi z historii z powrotem do realnego świata, ale już nie jako zespół z krwi i kości, a idealne postaci zatrzymane w swym najlepszych czasie. Można powiedzieć, że przeszli granicę między rzeczywistością, a nowoczesnym mitem.

Pokazuje to także w jaką stronę mogą skierować się losy niektórych projektów muzycznych. Jesteśmy sobie w stanie wyobrazić tego typu koncerty w muzeum grupy KISS, której muzycy coraz poważniej mówią o zejściu ze sceny. Co prawda ich seria pożegnań trwa od ponad 20 lat, jednak teraz są w takim wieku, że trudno im będzie oszukać czas. No chyba, że dokonają podobnej tranzycji. Metallica z czasem też może wpaść na ten pomysł, podobnie jak i Rammstein. Może być to wyjścia na wyciśnięcie dodatkowych pieniędzy z zespołów, które zapełniały stadiony.

Z drugiej strony mamy za sobą już podobne próby choćby z Ronnie’m Jamesem Dio, który w wersji cyfrowej wraz z realnym zespołem swego czasu zawitał także do Polski. Jakkolwiek technologicznie było to bardzo ciekawe doświadczenie, to pokazało, że tego typu pokazy nie sprawdzały się najlepiej nawet w dobrze przygotowanych do tego klubach.

W przypadku wyreżyserowanych do ostatniej sekundy koncertów brak spontaniczności hologramów nie będzie żadną przeszkodą, zatem raczej trudno dyskutować z Ulvaeusem. Co innego na scenie rockowej, gdzie autentyczność, spontaniczność i ciągła wymiana między publicznością, a muzykami ma tak ogromną wagę. Tutaj hologramy mają jeszcze bardzo wiele do nadrobienia. Oczywiście jednak nie można być pewnym, że coraz lepiej radzące sobie algorytmy niedługo nie będą w stanie podrobić także tego, a wtedy sprzęgnięcie ich z hologramami może dać nam rzeczywiście szansę na zatrzymanie w czasie, niczym w bursztynie, najlepszych lat danych artystów. Tylko, czy takie zatrzymanie w rocku, który wyrósł z buntu i kontestacji zastanych schematów, jest naprawdę zasadne?

Linkin Park - 5 ciekawostek o albumie “Meteora” | Jak dziś rockuje?