Kiedy w 1980 roku Ross Friedman i Joey DeMaio zakładali kapelę ten pierwszy miał już na koncie 2 płyty z The Dictators i grał w zespole Shakin' Street jako support na trasie z Black Sabbath. DeMaio pracował u Sabbath’ów jako techniczny od pirotechniki. Tworząc kapelę obaj chcieli stworzyć coś, co pomiesza muzykę rockową z estetyką rodem z greckich, rzymskich i nordyckich mitów. Marzyła im się muzyczna siła orkiestry grającej Ryszarda Wagnera, ale w wykonaniu gitar elektrycznych. W ten sposób z tradycyjnego heavy metalu zrobiła się idea czegoś, co muzycy nazwali „true metal” – prawdziwy metal, gdzie nie ma miejsca na pozę. Chodziło o połączone siły muzyki ze stylem życia, można powiedzieć, że zbudowanie subkultury. Po ponad czterdziestu latach od założenia kapeli i wielu zmian w składach trzeba przyznać, że Manowar (nazwa pochodzi od klasy okrętu wojennego) ma rozpoznawalny styl i publiczność, której inne kapele mogą jej pozazdrościć.
Z pewnością wpływa na to fakt, że zespół przez te wszystkie lata trwał przy swoim. Nie interesując się następującymi i odchodzącymi modami, także w świecie metalu, trzymał się wiernie swojej estetyce: pompatycznych tekstach, hymnicznych zaśpiewach, opowieściach o wojownikach, królach i wielkich bitwach. Sama muzyka jednak nie wystarczy, dlatego znakiem rozpoznawczym kapeli był wygląd muzyków, spędzających bardzo dużo czasu na siłowni. Do tego dochodziło obowiązkowe noszenie skór oraz wjeżdżanie na scenę na motocyklach. Oczywiście żadnych tam szybkich golarkach, dopuszczalne były tylko potężne i głośne choppery. Manowar nigdy nie uznawał półśrodków. Z pewnością gdyby nuty mogły mieć wąsy, w ich partyturach by miały.
Okładka „Into Glory Ride”, albumu który otworzył im drogę do metalowego mainstreamu, jest tego doskonałym wyrazem. Czwórka wojowników w skórach, z mieczami, gotowa do ataku, a na twarzach bojowy wyraz. Cóż, w latach 80-tych z pewnością mogło to robić wrażenie, szczególnie po psychodelicznych i hippisowskich latach 70-tych w USA. Rozanielone dzieci kwiaty nie miały najmniejszych szans z domagającymi się szacunku wojownikami metalu. Dziś jednak skórzane ciuchy i futrzane majty nie robią wrażenia, a raczej budzą śmiech. Warto jednak pamiętać, że czasy były inne i skala porównawcza zupełnie odmienna. Muzyka na płycie z pewnością spodoba się miłośnikom klasycznego heavy metalu i wciąż ma swoją moc.
Zespół niedawno zaliczył spektakularną katastrofę wizerunkową, która dość ironicznie wpisuje się w image macho, tak silnie kultywowany przez lata. Wieloletni gitarzysta zespołu Karl Logan został w 2018 roku aresztowany pod zarzutem posiadania dziecięcej pornografii. Dodatkowo zarzucono mu aż sześć przypadków wykorzystywania seksualnego trzeciego stopnia w stosunku do nieletniego. Zespół wydał natychmiast oświadczenie o zakończeniu współpracy z Loganem.
W ostatni weekend Manowar poinformował, że na najbliższej trasie koncertowej pozycję gitarzysty zajmie Michael Angelo Batio. To weteran metalowego grania, którego popisy na czterogryfowej gitarze doprowadzały do szczęko-opadu gitarzystów całego świat już w 1989 roku. Dziś uznawany jest za jednego z najsłynniejszych heavy metalowych wymiataczy, choć jego stylu obecne zespoły raczej nie kontynuują. Powrotu do efekciarstwa lat 80-tych chyba już nie będzie, ale warto śledzić Manowara z Batio, może być bardzo ciekawie.
Polecany artykuł: