Jerry Cantrell to jeden z najbardziej rozpoznawalnych gitarzystów, ściśle związany z brzmieniem grunge'owym. Muzyk po niezwykle burzliwych przejściach trafił w 1987 roku do Seattle, gdzie jako osoba w kryzysie bezdomności poznał Layne'a Staleya, który udzielił mu schronienia. Panowie szybko się zaprzyjaźnili i zaczęli razem grać, co w efekcie dało podstawy do powstania zespołu, który cały świat poznał jako Alice in Chains.
Cantrell pozostaje obecnie liderem Alice in Chains, zajmuje się grą na gitarze, komponowaniem, pisaniem tekstów i śpiewaniem. Jerry od samego początku śpiewał chórki, jako wokal wiodący zadebiutował na EP-ce Sap z 1992 roku, po śmierci Layne'a zaś stał się niejako głównym wokalistą, co zaprezentował na krążkach Black Gives Way to Blue, The Devil Put Dinosaurs Here i Rainier Fog. Gitarzysta, wraz z Seanem Kinneyem, pozostają jedynymi oryginalnymi członkami Alice in Chains.
Jerry Cantrell i jego gitara
W środę 10 kwietnia Jerry poinformował za pośrednictwem swoich social mediów, że w miniony weekend ktoś zupełnie bezczelnie ukradł jedną z jego najsłynniejszych gitar. Mowa o zupełnie ikonicznej "Blue Dress" G&L Rampage z 1984 roku, która pojawia się m.in. w legendarnym teledysku do Man in the Box. Cantrell opisał, że wiosło najpewniej zostało zwyczajnie zabrane z jego samochodu i oferując nagrodę dla znalazcy, zwrócił się do fanów z prośbą o pomoc w poszukiwaniach.
Wydawało się, że apel gitarzysty odniósł praktycznie natychmiastowy skutek. Już kilka godzin po zamieszczeniu ogłoszenia o kradzieży, muzyk wrzucił nagranie, ze swoją "Blue Dress" w tle, mówiąc do fanów, że ta szczęśliwie wróciła "do domu". Gitarzysta podziękował wszystkim za wsparcie i zaangażowanie w poszukiwaniach. Okazuje się jednak, że wiosło wcale nie zostało ukradzione, a zwyczajnie... odłożone w złe miejsce, przez co muzyk nie mógł go znaleźć! Jerry dodaje, że jest mu głupio, ale cieszy się, że gitara nie została rzeczywiście skradziona i już zapowiedział, że bierze wiosło do ręki i wraca do nagrań nowego projektu!