Issei Sagawa, znany jako kanibal z Kobe, miał 73 lata. Jak donosi wydawca pamiętnika jego brata, mężczyzna zmarł na zapalenie płuc 24 listopada. Miał skromny pogrzeb, w którym brała udział jedynie najbliższa rodzina. Ludowe porzekadło mówi „ciszej nad tą trumną”, ale my nie zwykliśmy pudrować czegokolwiek.
Podobno fascynacja kanibalizmem zaczęła się u Sagawy już we wczesnym dzieciństwie. Marzył o zjedzeniu kobiety o konkretnym typie urody. Szczególnie przypadły mu do gustu zachodnie gwiazdy filmowe, jak choćby Grace Kelly. Swoje mroczne marzenie po raz pierwszy próbował zrealizować mając 23 lata, w 1972 roku. Włamał się do tokijskiego mieszkania młodej Niemki. Kobieta zdołała się obronić i wezwać policję. Warto tu dodać, że chorowity od dziecka Issei miał niecałe 145 cm wzrostu i nie dysponował fizyczną siłą. Został oskarżony o napaść na tle seksualnym, jednak po interwencji bogatego ojca mężczyzny kobieta wycofała zarzuty. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że nie chodziło jedynie o napaść seksualną, a o znacznie więcej.
Za drugim razem Sagawa działał rozważniej i precyzyjniej. Studiował wtedy na prestiżowej paryskiej uczelni Sorbona. Wybrał literaturę oraz językoznawstwo. Swoją ofiarę upatrzył właśnie tam. Renée Hartevelt miała 25 lat i podobnie jak Issei, studiowała na Sorbonie. Mężczyzna zaprzyjaźnił się z nią i regularnie zapraszał do siebie, gdzie udzielała mu korepetycji z języka niemieckiego. W głowie Issei rodziły się kolejne fantazje na temat zjedzenia Hartvelt i 11 czerwca 1981 podczas kolejnego spotkania zastrzelił ją z kupionego wcześniej pistoletu. Kobieta zginęła na miejscu od strzału w tył szyi. Sagawa miał dopuścić się nekrofilii, a w kolejnych dniach jadł ciało studentki. Zapraszał do swojego mieszkania także lokalne prostytutki, mając zamiar je zabić i zjeść, jednak ostatecznie za każdym razem brakowało mu odwagi.
Mężczyzna został aresztowany po tym jak chciał pozbyć się reszty zwłok studentki. Zapakował je do dwóch dużych skórzanych walizek. Podobno przewożący go taksówkarz miał zażartować, że „są ciężkie, jakby trupa w nich przewoził”. Gdyby tylko wiedział. Issei zostawił je w parku Bois de Boulogne, gdzie niedługo wzbudziły podejrzenia spacerowiczów. Po odkryciu zwłok policja szybko dotarła do Japończyka i aresztowała go. Nie stanął jednak przed sądem – uznano go za niepoczytalnego i niezdolnego do działań procesowych. Trafił do szpitala psychiatrycznego na 4 lata. Znów pomógł bogaty ojciec, Akira Sagawa, który doprowadził do ekstradycji syna do Japonii, a tam skutecznie uchronił od jakiejkolwiek kary.
Issei Sagawa szybko stał się sławny i chętnie korzystał z uwagi mediów. Próbował swoich sił jako malarz, występował w telewizji, wydawał książki, grał w erotycznym filmie, pisał felietony do lokalnej gazety. Jeszcze we francuskim psychiatryku napisał pierwszą książkę o swojej zbrodni, do końca życia wręcz chwalił się tym co zrobił, a media bardzo chętnie korzystały z tego walcząc o uwagę swoich widzów. Sagawa nigdy nie odpowiedział za swoje czyny, a zachowanie jego ojca obnaża wady i dziury systemu sprawiedliwości. Zrozumiała jest fascynacja ludzi złem, istniała od zawsze, pozwalała określić jasne granice tabu, gdzie kanibalizm jest przecież jednym z najpierwotniejszych. Jednak robienie gwiazdy mediów z kanibala, który zagrał na nosie całemu światu nie jest już grzechem ani młodego, ani starego Sagawy.