Jeśli chcielibyście podrobić system pingwinów maskowych na samym wstępie musimy Was ostrzec: co jest dobre dla pingwina, człowiekowi niekoniecznie będzie służyć i odwrotnie. Ptaki te są przyzwyczajone do krótkich wypoczynków podziału dnia na dłuższe etapy aktywności i snu. Wyobraźmy sobie taki przykład: człowiek pilnuje swojego dziecka i zamiast na kilka godzina nieprzerwanego snu (a wiemy, jak o niego trudno przy maluchach) co kilka, kilkanaście minut „wyłącza się” na około czterosekundową drzemkę. Takich momentów „zawieszenia” ma w ciągu dnia na przykład około 10 tysięcy i przekłada się to na akumulację łącznie 11 godzin snu na dobę.
Doskonały pomysł? Dla pingwinów maskowych z pewnością, ten mechanizm pomaga im praktycznie stale doglądać młodych, na które czyhają rozmaite drapieżniki. Badający je naukowcy poznali ich dobowy rytm korzystając z możliwości śledzenia aktywności mózgu przez encefalograficzne monitorowanie na odległość. Nowoczesna aparatura pozwoliła „podejrzeć” kiedy dosłownie na kilka sekund tak zamiera we śnie i natychmiast się wybudza. Tak jakby ktoś wcisnął na pilocie klawisz „stand by”.
Czy coś takiego sprawdziłoby się u ludzi? Zdecydowanie nie. Mamy inaczej ewolucyjnie przystosowane organizmy, a przede wszystkim mózgi. Nasze „wewnętrzne procesory” potrzebują więcej czasu by przejść przez kolejne fazy snu do właściwych, gwarantujących odpowiedni wypoczynek. Ograniczanie czasu takiego odpoczynku do krótkich odcinków, po których jest się gwałtownie wybudzanym jest dla człowieka zwyczajną torturą i może doprowadzić do dewastacji psychiki, a także zdrowia fizycznego.
Natomiast dbanie o sen w dobrych warunkach, spokojny i z dala od migających ekranów (smartfon zostawcie w innym pokoju) polecamy serdecznie. Wsparcie go drzemką w ciągu dnia oczywiście nie zaszkodzi.