- Żywy lub martwy, idziesz ze mną – mówił Robocop w kultowym filmie i wygląda na to, że ta kwestia może niedługo zabrzmieć w rzeczywistości. Jednak, jak przekonują policjanci z San Francisco, uzbrojone roboty nie będą czymś, co mieszkańcy miasta będą widzieć na ulicach codziennie. Maszyny mają pojawiać się tam, gdzie zawiodą inne środki.
- Jeśli kiedykolwiek skorzystamy z tej możliwości, będzie to oznaczać, że albo już są niewinne ofiary, albo jest tego realna groźba – mówi Bill Scott, szef policji San Francisco, w rozmowie z CNN. Roboty, o które ubiegali się mundurowi, nie przypominają tych z filmów science fiction. To zmodyfikowane maszyny do rozbrajania bomb i interwencji w miejscach skażonych.
W czerwcu 2016 sterowany przez ludzką obsługę policyjny uzbrojony robot został użyty do powstrzymania przestępcy. To właśnie ta sprawa stała się precedensem, który doprowadził do obecnej decyzji władz miejskich. Uzbrojony weteran zaczął strzelać do policjantów, zginęło pięcioro oficerów policji, dziewięcioro zostało rannych. Wyposażony w ładunek wybuchowy robot zdołał dotrzeć do strzelca i odpalić bombę. Był to pierwszy przypadek użycia uzbrojonego robota do likwidacji przestępcy. Dwudziestopięcioletni Micah Xavier Johnson był weteranem z misji w Afganistanie, który chciał zemścić się na białych funkcjonariuszach za przypadki zastrzelenia Afroamerykanów przez służby.
Pozwolenie na podobne akcje w przyszłości miało także swoich przeciwników w miejskiej radzie, zostali jednak oni przegłosowani w stosunku 8 do 3. Roboty z ładunkami wybuchowymi mają być używane do dezorientowania przeciwników, co ma ułatwiać ich powstrzymywanie przez ludzi. Działanie podobne do tego w 2016 ma być „środkiem ostatecznym”.