Do wydarzenia miało dojść przed kilkoma tygodniami. Na plaży w Tczewie, korzystając z pięknej pogody, kąpało się wiele osób. Jedna z nich zauważyła topiącego się mężczyznę. Natychmiast rzuciła się na pomoc. 30-latek nie tylko wyciągnął niedoszłego topielca z wody, ale przez kolejne 10 minut prowadził skutecznie akcję resuscytacyjną. Gdyby nie jego refleks, prawdopodobnie skończyła się tragicznie.
Na miejsce wezwano policję. Wedle relacji świadków, między innymi żony przygodnego ratownika, funkcjonariusze niespecjalnie kwapili się do sprawdzenia stanu uratowanego. Stali, sporządzając notatki służbowe w notesach. Gdy w końcu pan Przemysła (ratownik-amator) zaczął na nich krzyczeć by choćby sprawdzili czy oddycha i czy wszystko w porządku odpowiedzieli, że klatka piersiowa się rusza, co pozwala stwierdzić, że żyje.
Teraz historia rozdziela się na dwie relacje, zależnie od tego z czyjej perspektywy ją obserwujemy. Policja przekonuje, że pan Przemysław zaczął zachowywać się agresywnie, przeklinać, obrażać policjantów. Dlatego funkcjonariusze zareagowali traktując to jako przestępstwo, skuli go i zabrali „na dołek”, gdzie spędził noc. Dodajmy, że trafił tam prosto z plaży, zatem rano wrócił do domu jedynie w kąpielówkach.
Polecany artykuł:
Z perspektywy świadków i rodziny pana Przemysława, która była z nim na miejscu sprawa wyglądała jednak zupełnie inaczej. Mężczyzna owszem krzyczał na policjantów, ale wynikało to ze zdenerwowania na opieszałość funkcjonariuszy, a przecież chodziło o ludzkie życie. Po kilkunastu minutach przyjechała karetka, a ratownicy zaopiekowali się poszkodowanym. Ratownik jednak został skuty i odwieziony na komendę.
Policja w oficjalnych odpowiedziach na pytania dziennikarzy Polsatu tłumaczy, że reakcja była konieczna, a zachowanie pana Przemysława wyczerpało znamiona znieważenia funkcjonariusza. Grozi za to nawet rok więzienia.
- Morał z tej historii jest taki: warto pomagać, ale to, że zrobimy coś dobrego, nie zwalnia nas z odpowiedzialności za przestępstwa, za swoje zachowanie – powiedział redakcji Polsat News Krzysztof Górski z policji w Tczewie.
To jedna strona medalu, bo morał ze strony świadków i pana Przemysława z pewnością brzmiałby inaczej.