Piękna kobieta

i

Autor: Pixabay

ciekawostka

Dlaczego muzyka wywołuje ciarki i gęsią skórkę? Mamy odpowiedź

2024-03-11 20:14

Każdy zna ten efekt: trafiasz w radiu lub na playliście na TEN konkretny numer, a w trakcie słuchania docierasz do TEGO momentu. Właśnie wtedy pojawia się to uczucie. Gęsia skórka, dreszcz na rękach, czasem na karku i policzkach. Jak w chorobie? O nie, to zdecydowanie dobra strona spektrum. Jak to się dzieje, że konkretne zestawienia dźwięków wywołują u nas taką reakcję?

Sprawa jest tym ciekawsza, że przecież muzyka to tylko drgania powietrza. Jednak ten sam ton w jednej piosence nie zdziała tego, co w innej. Przykład? Solówka w „Purple Rain” Prince’a opiera się na skalach i tonach, które znamy z wielu innych utworów, a jednak ten konkretny moment, otoczenie innych dźwięków w aranżacji, to wszystko składa się na fragment utworu, który powoduje reakcje już nie na poziomie abstrakcji, emocji, ale odpowiedzi fizjologicznej.

ZOBACZ TAKŻE: 2 historie rockowych frontmenów, którzy przeszli korektę płci

Dreszcze to naturalna reakcja organizmu w przypadku chorób, nic specjalnie przyjemnego. Owszem, pojawiają się także w momencie wielkiej przyjemności, jednak nie od parady słynna seria opowieści grozy dla dzieci w Stanach Zjednoczonych nazywała się „Goosebumps”, czyli gęsia skórka. Co to i po co to? Odpowiada profesor William Griffith z Działu Neuronauki i Terapii Eksperymentalnych uczelni Texas A&M College of Medicine.

Według naukowca jest to odruch związany z atawistycznym zachowaniem „walcz lub uciekaj” – odpowiedzią organizmu na zagrożenie. Zwykle związane jest z mobilizacją ciała do lepszej percepcji i większego wysiłku, które pozwolą uciec lub obronić się przed drapieżnikiem. To instynkt, który pozwala przetrwać, łączy się z uwolnieniem adrenaliny, a przede wszystkim hormonem adrenokortykotropowym (ACTH). Człowiek nie może go kontrolować, a u zwierząt odpowiednikiem jest jeżenie sierści. Nie mając piór, sierści lub futra (przynajmniej większość) nie możemy go nastroszyć, ale odruch pozostał.

Inni badacze i badaczki dodają, że lubiana przez nas muzyka może uwolnić w mózgu wydzielanie się dopaminy, nazywanej potocznie hormonem stresu. W mózgu pełni rolę neuroprzekaźnika. To ona odpowiada za wzmocnienie naszej percepcji w sytuacjach stresowych lub wyjątkowo przyjemnych (udany seks) oraz zdolności ruchowych. Jednocześnie prowokuje impulsywne zachowania. Jedna z jej właściwości to swoista „pamięć”. Poziom dopaminy będzie się wzmagał w ciele gdy pojawią się podobne zewnętrzne warunki, które ją ostatnio wywołały. Tutaj dopamina jest rodzajem biologicznej czekoladki – ośrodka nagrody.

To właśnie dlatego jeśli raz w danej piosence poczujemy „ciary”, to nasz organizm będzie powtarzał taką reakcję w kolejnych przypadkach. Wygląda na to, że dobra muzyka sporo miesza w naszych głowach i dlatego nam się podoba. Prawdziwy chemiczny karnawał w mózgu, jak narkotyki, z tym, że znacznie mniej groźne i zupełnie legalne.

Kazik o życiu, zdrowiu… i utracie słuchu | MELLINA #9 Marcin Meller