Filmowe serie, których nie dokończono. Co dalej z bohaterami? Netflix i HBO odpowiada!

i

Autor: YouTube/screen

Kino

Filmowe serie, których nie dokończono. Co dalej z bohaterami? Netflix i HBO przejmuje piłkę!

2024-01-12 11:54

Jest początek, musi być i zakończenie. Co powiedziałby fan Harrego Pottera, gdyby po premierze siódmej części filmu usłyszał, że ósmej – finałowej już nie zobaczy? Niektórym produkcjom zgotowano właśnie taki los. Kinowe serie zostały przerwane, a widzowie nie dowiedzieli się, jakie były dalsze losy bohaterów (o ile nie przeczytali książki). Do czasu! Na taką okazję czekają właśnie platformy streamingowe. Szczegóły poniżej.

Choć wiele serialów było przeciąganych na siłę i powinny się były zakończyć kilka sezonów wcześniej, istnieje ta druga grupa – seriale, które zwyczajnie skasowano po kilku seriach, choć historia nie została zakończona. Przykładem jest m.in. Spinning out, Saga: Winx, Stitchers, Insatiable, których kolejne sezony zwyczajnie anulowano, a historie przerwano w połowie, w najgorszym możliwym momencie.

To samo dotyczy filmów kinowych. Niektóre doczekały się kilku kontynuacji, aż tu nagle… studio informuje opinię publiczną, że kolejnej części już nie będzie, choć fabuła urywa się w połowie. Przyczyny są różne: cięcia finansowe, zbyt niski dochód przy wysokim budżecie, brak zainteresowania ze strony odbiorców czy kłótnia o prawa autorskie. Na taki moment czekają platformy streamingowe, które z uśmiechem przejmują prawa do ekranizacji. Oto przykłady.

Opowieści z Narnii

Po premierze dwóch pierwszych części, fani Disneya nie mieli złudzeń, że studio nagra adaptacje wszystkich 7 części antologii C.S. Lewisa. Produkcje były kasowe i przyciągały do kina tłumy. Do czasu premiery trzeciej części – najnudniejszej powieści z cyklu „Opowieści z Narnii”. Gdy scenariusz był już gotowy, a obsada skompletowana, Disney poinformował, że z powodów logistycznych i finansowych jest zmuszony wycofać się z koprodukcji serii.

Drugi z producentów, odpowiedzialny za całość – Walden Media, znalazł innego partnera – 20th Century Fox (od 2019 r. po wykupieniu marki przez Disneya - 20th Century Studios). Choć książka była nudna, film okazał się niezwykle ciekawy ze względu na szereg zmian.

Po kolejnym sukcesie, Walden Media zdecydowało się na zmianę kolejności ekranizacji, ze względu na to, że w następnych częściach dochodzi do wymiany bohaterów. Producent chciał przeskoczyć wydarzenia i jako czwartą adaptację zekranizować piąty epizod książkowej serii – „Koń i jego chłopiec”. Jednak chwilę po premierze trzeciej części, w grudniu 2010 roku właściciele praw do spuścizny C.S. Lewisa stwierdzili, że również chcą zarobić na ekranizacjach.

Nałożyli siedmioletnie letnie moratorium na produkcję adaptacji. Okres ten ze względów prawnych wykluczył możliwość nakręcenia zdjęć do grudnia 2017 roku. W tym czasie C.S. Lewis Company razem z firmą Marka Gordona wymyślili już projekt ekranizacji czwartej część książki – chronologicznie „Srebrne Krzesło”. Mark Gordon, Douglas Gresham (pasierb Lewisa) i Vincent Sieber mieli być producentami wykonawczymi i wszystko było już dopięte w 2016 roku. Panowie chcieli wystartować z produkcją w momencie, gdy prawa do ekranizacji dla Walden Media wygasną, jednak okazało się, że na tak wysokobudżetowy film zabraknie środków.

Wkrótce później prawa do powieści odkupił Netflix, który nakręci wszystkie części serii – chronologicznie – i umieści je na swoją platformę. Produkcja nowej Narnii ma wystartować jeszcze w 2024 roku.

Złoty kompas

Podobny los spotkał kinową serię adaptacji powieści z cyklu „Mroczne Materie” autorstwa Philipa Pullmana. Ta seria zakończyła się znacznie szybciej niż „Opowieści z Narnii” , bo już po pierwszej części.

Produkcja z Nicole Kidman w roli głównej pt. „Złoty Kompas” miała swoją premierę w 2007 roku i z miejsca została oficjalnie potępiona przez Watykan. Watykańska gazeta 'l'Osservatore Romano' nazwała film najbardziej anty-bożonarodzeniowym obrazem w historii kina. Była to najostrzejsza reakcja ze strony Stolicy Apostolskiej na jakąkolwiek produkcję tuż po Kodzie Da Vinci.

To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Warner Bros i New Line Cinema wybrali niefortunny moment na start serii. W 2007 roku przy masie innych wyreklamowanych, konkurencyjnych filmów, takich jak piąta część Harrego Pottera czy Alvin i wiewiórki, „Złoty Kompas” zwyczajnie zniknął w tłumie.

Przy wysokim budżecie, bo wynoszącym aż 180 milionów dolarów, film zarobił zalewie 70 milionów w Stanach Zjednoczonych. Wynik ten uznano za porażkę. W Europie produkcja zdobyła większe uznanie i zgarnęła przeszło 300 milionów. To jednak nie pocieszyło twórców, dla których wskaźnikiem komercyjnego sukcesu jest dochód w samym USA.

Wystarczyło 10 lat, a o prawa do adaptacji powieści pokusiła się stacja BBC, która przy współpracy z HBO wyprodukowała dla platformy w 2019 roku pierwszy sezon serii "Mroczne Materie", która była jednocześnie ekranizacją tej samej powieści, co „Złoty Kompas” z 2007 roku.

Twórcy przedstawili jednak historię w znacznie mroczniejszym klimacie niż jego kinowy poprzednik. Pierwszy sezon przygotowywał powoli widzów do przejścia w inny świat, który mogliśmy poznać w drugiej powieści.

Nie obyło się bez politycznych gierek, morderstw, dzieciobójstwa, zagadek i spisków, czego zabrakło w filmie z 2007 roku. I tym razem był sukces! Pierwszy sezon zarobił, a HBO wraz z BBC zdecydowało się na kontynuację. W efekcie zekranizowano całą serię „Mrocznych Materii” Philipa Pullmana. Ta sytuacja zwiastuje, że również w przypadku „Opowieści z Narnii” Netflix może spodziewać się niemałego sukcesu.

WE Miziołek, Ziemkiewicz