Umiejętności wokalne Ozzy'ego Osbourne'a tak naprawdę od zawsze są przedmiotem dyskusji. Muzyk nie jest powszechnie uważany za najwybitniejszego wokalistę na świecie, rynek docenia jednak jego ogromną charyzmę. To właśnie powołując się na nią dziennikarze "Rolling Stone" uzasadniali swoją decyzję o umieszczeniu artysty na liście "Najlepszych wokalistów i wokalistek wszech czasów". Lata śpiewania i występów przyniosły efekty i muzyk brzmi na scenie naprawdę dobrze, od lat mówi się jednak o kontrowersjach, wokół pierwszego solowego albumu koncertowego Ozzy'ego.
Kontrowersje wokół albumu koncertowego Ozzy'ego Osbourne'a!
W listopadzie 1982 roku Ozzy wydał swój pierwszy album koncertowy - mowa o Speak of the Devil, który dziś cieszy się mianem kultowego. Złożyły się na niego wykonywane na żywo utwory, które artysta nagrał jeszcze jako członek Black Sabbath. No właśnie, czy aby na pewno wydawnictwo stanowi zapis występów "Księcia Ciemności" z początków lat 80.?
Jakiś czas temu producent wydawnictwa, Max Norman, udzielił wywiadu Eddiemu Trunkowi, w którym stwierdził, że proces prac nad tym projektem wcale nie był taki prosty. Norman stwierdził, że większość wokali, które słychać na płycie została nagrana ponownie w studiu nagraniowym, gdyż Ozzy nie był zadowolony z tego, jak brzmi na żywo.
Druga część historii była taka, że Ozzy oczywiście nie był zadowolony z wokali, więc weszliśmy do Record Plant. Byliśmy tam przez cztery dni i miksowaliśmy pierwszą stronę. Ozzy przychodził przerabiać wokale, miksować wszystko i wysłał do inżyniera. A potem następnego dnia przyszliśmy robić drugą stronę, Ozzy ponownie przerobił wokale, zmiksował to i wysłał do inżyniera. [...] W większości wokale są nagrane ponownie, tak. Tak naprawdę tylko o to się martwiliśmy, staraliśmy się nie dać się na tym złapać. Miksowałem na tych małych głośnikach i po prostu miksowałem w pośpiechu. Zrobiliśmy wszystko w wielkim pośpiechu, rozwaliliśmy to i… Nie słuchałem tego chyba przez pół roku, bo tak bardzo bałem się tego słuchać. Wiedziałem, że tak wiele zrobiliśmy, aby to zrobić jak najszybciej i naprawdę obawiałem się tego słuchać. A potem w końcu przesłuchałem tego i powiedziałem sobie: "W sumie, to nie brzmi źle!” - powiedział producent płyty w wywiadzie.