W najlepszych latach MTV i jej podobnych kanałów fani wyczekiwali z wypiekami na programy prezentujące ulubione gatunki i listy przebojów. Na nowe teledyski polowało się z kasetami video w gotowości, by potem móc wielokrotnie odtwarzać i wyłapywać wszystkie detale. Mając tak ogromną siłę rażenia teledyski były medium, na które nie szczędzono pieniędzy – szczególnie dla największych gwiazd.
Do tej pory rekordy pod względem budżetu dzierżą teledyski popowe. Na pierwszym miejscu niepodzielnie rządzi Michael Jackson i Janet Jackson, których wspólna piosenka „Scream” kosztował w 1997 roku 7 milionów dolarów, odpowiednik dzisiejszych 13 milionów.
Kolejne miejsca na podium, aż trzy, to teledyski Madonny. Trzeba przyznać, że artystka zawsze potrafiła doskonale wyczuć nastroje swoich fanów i mediów, by wstrzelić się z ciekawą propozycją. My jednak, z racji rockowej tożsamości, przechodzimy od razu do najdroższej propozycji z naszej galaktyki.
Na piątym miejscu najdroższych klipów i zarazem pierwszym wśród rockowych, uplasował się „Estranged” Guns n’ Roses. To trzecia część nieformalnej trylogii, na którą składają się jeszcze „Don’t cry” oraz „November Rain”. Fabularnie nie było jak spiąć tych części, ponieważ grająca w pierwszych dwóch dziewczynę wokalisty Stephanie Seymour (zresztą będąca wtedy z nim w związku) nie chciała mieć już więcej do czynienia z Axlem Rose. Fabuła „Estranged” koncentruje się zatem na problemach emocjonalnych wokalisty, który wykończony trudami trasy i rozpadu związku decyduje się uciec od wszystkiego i wyskakuje na środku oceanu ze statku. Choć początkowo odrzuca pomoc kolegów, ostatecznie zostaje uratowany przez ekipę ratunkową w śmigłowcu. Nie udałoby się to jednak bez pomocy przyjaznych delfinów, które wyraźnie przywracają Axlowi wiarę w sens świata.
Komputerowe efekty specjalne były jak na tamten czas wyjątkowo zaawansowane. Dodatkowo rozmach scen, łącznie z filmowaniem pod wodą, czy z helikopterów na morzu musiało kosztować. Dlatego ówczesne 5 milionów dolarów (obecnie byłoby to ok. 10 mln) okazało się sumą, w której zamknęło się to przedsięwzięcie. Wraz z trasą koncertową, którą okrążyła świat dwa razy i wciąż rosnącą ilością gwiazdorskich ekscesów wokalisty rozmach ten miał się okazać gwoździem do trumny grupy, którą przygniotła własna wielkość. Były to ważne elementy rosnących napięć, które doprowadzą do rozpadu Guns n’ Roses.