Steve Copeland

i

Autor: JOEL SAGET/AFP/East News

The Police nigdy nie zagrają razem? "Kwestie honorowe"

2023-04-17 11:28

Steve Copeland to bębniarz, w którego przypadku wymienienie nazwy zespołu wyczerpie tylko kilkanaście procent dokonań. Oprócz kariery w The Police ma w dorobku współprace z orkiestrami, nagrania jazzowe, ścieżki dźwiękowe do filmów, a nawet gier komputerowych. Niedawno zapowiedział płytę „Police Deranged For Orchestra” gdzie kawałki rockowej super tria zostały zaaranżowane z orkiestrą. Jednak kolejny powrót grupy uważa za coś praktycznie niemożliwego. Dlaczego?

The Police w ciągu zaledwie 9 lat kariery osiągnęli oszałamiający sukces. Zaczynali od punka, ale to połączenie nowofalowego rocka z wpływami reggae i jazzu okazało się strzałem w dziesiątkę. Od małych klubików, po wielkie sale koncertowe i stadiony, ich materiał sprawdzał się wszędzie. Jednak w pewnym momencie ta mknąca przez muzyczny firmament kometa straciła paliwo i ostatecznie rozpadła się z hukiem. Każdy z muzyków poszedł w swoją stronę, jednak tylko Sting pozostał blisko kultury masowej jako solista. W latach 2007-2008 na chwilę trio zeszło się i zagrało trasę z okazji 30-lecia założenia grupy. Łącznie sprzedali ponad 3,5 miliona biletów, a trasa zarobiła 358 milionów dolarów.

Gdy niedawno brytyjski „Daily Express” zapytał Copelanda o możliwość ponownego zejścia się grupy powiedział, że owszem, muzycy są obecnie w bardzo dobrych relacjach, ale właśnie dlatego, że już razem nie grają. Wspomina, że choć zewsząd otaczała ich atmosfera sukcesu, to sami między sobą stworzyli piekło.

- Granie w The Police było jak noszenie garnituru od Prady, ale wykonanego z drutu kolczastego – mówi i dodaje, że choć to Sting coraz bardziej oddalał się w stronę solowej kariery i z wyraźną niechęcią przyjmował fakt, żeby w swoich piosenkach uwzględniać pomysły kolegów, to zła atmosfera w składzie była skutkiem zachowania całej trójki. Dziś jednak jest inaczej, Copeland i Summers mieszkają niedaleko siebie i jak przekonuje perkusista, piszą do siebie „wysyłając głupoty z internetu”. Z wokalistą także dawne spory poszły w niepamięć, a czynnikiem gwarantującym ten stan z pewnością jest przyjaźń żon muzyków. Summers pozostał przy jazzie, Copeland ma na koncie szereg soundtracków i z pewnością nie zakończył tej przygody, Sting robi swoje i w tym stanie historia dawnych konfliktów zdaje się mieć dobry finał.

- Z powodu kwestii honorowych, moje, Stinga i Andy’ego podejście do muzyki jest dziś zupełnie inne – tłumaczy i dodaje, że szansa na powrót tria na scenę jest jak 1 do miliona. Cóż, nagrali mnóstwo dobrej muzyki, więc nic na siłę.

U2 - 5 ciekawostek o albumie “War” | Jak dziś rockuje?