Gil Scott Heron

i

Autor: Wikipedia

Ten kawałek 50 lat temu wyraził coś bardzo ważnego. Dziś powinno się go przypomnieć

2023-03-28 8:10

„The Revolution Will Not Be Televised" to właściwie nie jest piosenka. To nowoczesny wiersz, który swoją premierę miał w 1971 roku. Deklamacja w towarzystwie muzyki mogłaby by być uznana za hip-hop, ale ta kultura dopiero będzie się rodzić. Między innymi ten utwór będzie jego korzeniem. Tekst jest głęboko zakorzeniony w amerykańskiej rzeczywistości, a jednak do dziś jego przekaz pozostaje aktualny.

Czemu na portalu rockowym piszemy o wierszu, któremu towarzyszy muzyka z pogranicza jazzu i funky? Gdzie tu miejsce na ostre gitary, na mocne bębny, gdzie są stadionowe refreny? Wszystkie te pytania są zasadne, ale wbrew pozorom utwór ten z kulturą rockową wiele wspólnego. Gdy powstawał właśnie kończyła się epoka hipisów w USA, rock przechodził z fazy optymistycznej kontestacji i pragnienia miłości do zaangażowanego sprzeciwu. Naprawdę wiele się działo.

Trwa wojna w Wietnamie, The New York Times publikuje Pentagon Papers, które udowadniają, że władze zatajają swoje ciemne interesy przed obywatelami. Opublikowany przez media sondaż pokazuje, że aż 60% Amerykanów chce zakończenia interwencji w Wietnamie. Zimna wojna wcale nie jest zimna, atmosfera w mediach jest okrutnie gorąca, Rosjanie po lądowaniu USA na Księżycu starają się odzyskać palmę pierwszeństwa w kosmosie i uruchamiają pierwszą stację kosmiczną. Charles Manson zostaje skazany na karę śmierci. Umiera Coco Chanel. John Lennon i Yoko Ono nagrywają „Power to the People” („Władza dla ludzi”), a legenda soulu Marvin Gaye – „What’s going on” o przemocy ze strony policji. Led Zeppelin publikuje czwarty album, na którym znajduje się „Stairway to Heaven”. Otwiera się park rozrywki Walt Disney World. Podczas koncertu Franka Zappy w kasynie Montreux Casino dochodzi do pożaru, który zespół Deep Purple uwieczni w piosence „Smoke on the water”.

W tym czasie ukazuje się także płyta "Home Is Where the Hatred Is", której głównym autorem jest poeta, mówca i wokalista jazzowy Gil Scott-Heron. Rok wcześniej opublikuje ten utwór, jednak jako wiersz, a to wersja z muzyką stała się najbardziej nośna. Przywoływać ją będą zarówno twórcy hip-hopu, dla których jest wzorem tak w tekście jak i muzyce, ale także cały ruch kontrkulturowy lat siedemdziesiątych. Ówczesny bunt młodych przeciwko niesprawiedliwości świata rodziców i dziadków ogarnie uczelnie Europy i Stanów Zjednoczonych. Podniosą się także głosy mniejszości i środowisk dotychczas dyskryminowanych, które upomną się (nie zawsze pokojowo) o swoje prawa.

Hasło „rewolucji nie pokaże telewizja” odnosiło się do tego, że przemiana społeczna musi przebiegać oddolnie. Nie zaproponują jej urzędnicy, politycy, nie przeprowadzą jej autorytety wyrosłe z dawnych porządków. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, musi przemówić ulica czyli ci, których głosu nikt nie chce słuchać. Hasło to także było szeroko wykorzystywane przez Partię Czarnych Panter w latach sześćdziesiątych.

Tekst utworu jest swoistą fotografią za pomocą słów. Rewolucji nie pokażą telewizje, nie ogłoszą jej stacje radiowe, nie pokażą jej kina w filmach z gwiazdorską obsadą. Poeta wymienia tu ówczesne gwiazdy: Natalie Woods oraz Steve’a McQueen. Nawiązuje także do reklam. Wyśmiewając Gillette pisze rewolucja może i nie rozwiąże problemu splatanej brody i nie doda sex-appealu, ale za to Afroamerykanie wyjdą na ulicę by szukać lepszego dnia. Nie będzie jej w piosenkach Johnny’ego Casha, Toma Jones’a ani serialu „Beverly Hillbillies” bo ludzie przestaną zajmować się rzeczami mało ważnymi. Nie będzie także powtórek. Rewolucja będzie na żywo.

Świat toczy się dalej, niesprawiedliwość trwa i choć na niektórych frontach jest lepiej, to mimo tego wciąż nie brakuje grup poddawanych opresji, nie brakuje kłamstw i prowadzonych w imię wojen. Nie brakuje także afer z jednej, a z drugiej znieczulacza w postaci pozbawionej sensu papki popkulturowej. Impulsów jest mnóstwo i między nimi z pewnością nie zmieści się przekaz, który pozwoli nam coś zmienić. Dzisiejsza rewolucja także nie byłaby pokazana w TV, bo nie zmieści się między reklamami, reality shows, telenowelami i polityczną nagonką (nie ważne z której strony). Raczej nie przebije się także przez trzymane na smyczy wielkich korporacji mediów społecznościowych, które chętnie pójdą na rękę rządom by nie martwić się zyskami i dostępem do prywatności użytkowników. Jeśli rewolucja miałaby nadejść, znów musiałaby się zacząć na ulicy. Posłuchajcie tego utworu, gdzie wystarczy zastąpić telewizję internetem, zaktualizować nazwiska polityków i gwiazd popkultury. Reszta jest aktualna.

Depeche Mode - 5 ciekawostek o albumie “Songs Of Faith And Devotion” | Jak dziś rockuje?