Mercyful Fate

i

Autor: Andrzej Wasilkiewicz/REPORTER

Ta płyta zmieniła muzykę metalową na zawsze. 40 lat "Melissy" Mercyful Fate

2023-11-02 12:07

W 1983 roku w metalowej muzyce nie brakowało już ani horroru, ani naprawdę ciężkich dźwięków. Wielu już wtedy wieszczyło, że nic nowego tu nie da się wymyślić. Albo ekstrema w postaci deathu i thrashu, albo komercja pod szyldem glam. I tyle, koniec rewolucji. Byli w błędzie, bo oto z Danii nadszedł pewien szaleniec, który zrzucił pionki z szachownicy.

Zanim jeszcze Kim Bendix Petersen stał się Królem Ciemności (nie mylić z księciem, ten tytuł dzierży Ozzy Osbourne), próbował swoich sił jako hard rockowy wokalista Brainstorm oraz Black Rose. Potem jeszcze było punkowe Brats i Danger Zone. Zebrani z tych projektów muzycy, pod wodzą Petersena, stworzyli heavy metalową grupę, która zapisała się w historii muzyki. Oprócz charakterystycznego głosu, a raczej wielu głosów Kinga Diamonda, który w jednej piosence odgrywa zawsze wiele ról, kluczowe są tutaj riffy Hanka Shermanna. Nie ma tutaj wesołej piosenkowości nowej fali brytyjskiego heavy metalu (NWOBHM), nie słychać też punkowych też punkowych naleciałości, które tak chętnie podchwytują thrash metalowe grupy USA oraz w Niemczech. Duńska grupa przedstawiła coś nowego: album koncepcyjny, opowiadający spójną historię spalonej na stosie czarownicy Melissy. Ta postać będzie zresztą powracać w wielu późniejszych wydawnictwach grupy.

Dlaczego właśnie Mercyful Fate tak się wyróżniał? Głos i kreacje sceniczne Diamonda były kolejnym podniesieniem poprzeczki, kolejnym etapem w ewolucji scenicznego wizerunku szokujących artystów. Korzenie tego nurtu możemy wyśledzić jeszcze w bluesie i postaci Screamin' Jay Hawkinsa. Potem w czasach psychodelii Arthur Brown i jego „Fire” były krokiem naprzód i zapowiedzią tego, co na scenie będzie robił Alice Cooper. Ten z kolei zaczynając od psychodelii i glam rocka przeszedł własną ewolucję w kierunku heavy metalu i z powrotem do rocka. W latach osiemdziesiątych był na rozstajach dróg i promował średnio udane „Zipper Catches Skin” oraz „Dada”. Jego ponowny tryumf przyjdzie dopiero wraz z albumem „Constrictor”, gdzie złapie w żagle heavy metalowy wiatr.

Tymczasem właśnie w 1983 roku ukazuje się „Melissa” i grupa Mercyful Fate nie tylko zapełnia lukę na scenie szokujących kapel, ale podnosi to na kolejny poziom. Koncerty grupy mają bardzo bogatą oprawę, Diamond swoją charyzmą i sceniczną osobowością szokuje rodziców i rozkochuje w sobie zbuntowane dzieciaki. Na tą płytę w przyszłości będzie powoływać się między innymi Metallica, nagrywając cover Duńczyków na „Garage Inc.”

Niestety mimo tak potężnego debiutu i kolejnej udanej płyty „Don't break the Oath” Mercyful Fate rozpadnie się już w 1985, a King rozpocznie solową karierę. Tu także każdy jego album będzie zamkniętą całością, niczym mały horrorowy musical. W przeciwieństwie do Mercyful Fate, które upodobało sobie diabelskie rewiry, będzie poruszał tu różne tematy fabularne, takie jak duchy, zombie, voodoo, psychopatów i inne. Jego dyskografia to gotowy serial grozy, którego można słuchać jak audiobooków.

Merycful Fate na szczęście jeszcze schodziło się w historii, a w 2022 wystąpiło w Polsce na Mystic Festival. Ich „Melissa” wciąż pojawia się na listach najważniejszych heavy metalowych albumów w historii i rzeczywiście nie da jej się odmówić innowacyjności. W czasach, gdy podziemie metalowe ścigało się na to, kto zagra mocniej i szybciej, a z drugiej strony mainstream zaczął eksploatować ślicznych chłopców w makijażach i toną lakieru na włosach, Duńczycy połączyli melodyjność, precyzję i doskonałe przygotowanie muzyczne z talentem do snucia mrocznych opowieści z siłą równą filmom, książkom i komiksom. Dlatego do „Melissy” będą wracać kolejne pokolenia fanów.

Rockowe piosenki na Halloween