Salvador Dali interesował się żywo rozwijającym się w latach 60-tych i 70-tych rockiem, który pozwalał artystom na ekspresję na niespotykanym dotychczas poziomie. Granice między koncertem, spektaklem i artystycznym performansem zostały zniesione. Wśród różnych postaci rocka, które Dali spotkał na swojej drodze szczególnie zainteresował go właśnie Alice Cooper. Poznali się w 1973 roku, w Nowym Jorku, który wtedy był absolutną kolebką awangardowej sztuki. Obaj bywali w słynnej Fabryce, czyli otwartej pracowni Andy’ego Warhola. Nie brakowało tam osób kontrowersyjnych, a zarówno Dali, między innymi z powodu filmu „Pies andaluzyjski”, jak i szokujący na koncertach Cooper czuli się tam jak u siebie.
Do dziś wielu uważa Dalego za ojca chrzestnego shock rocka. Jego umiejętność budowania własnego wizerunku, tworzenia kontrowersji i jednoczesnego grania na nich oraz niezależność artystyczna w latach 70-tych dawała mu status artysty wybitnego, którego w Nowym Jorku podziwiano.
Panowie świetnie się dogadywali, ponoć spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Cooper odwiedzał także Dalego w jego pracowni i pozował do pracy „Mózg Alice Coopera”. Najpierw wykonał gipsowy model mózgu z doczepionymi na górze czekoladowymi eklerkami. Następnie umieścił siedzącego artystę na obracającym się podeście, obok jego głowy postawił swoją rzeźbę na pluszowej poduszce. Alice miał na głowie tiarę, a w ręku małą figurkę Venus z Milo, którą trzymał jak mikrofon. Efektem tej pracy jest hologram, który zachował się do dziś i można go oglądać w muzeum Dalego na Florydzie. Alice zresztą nazwał jednego ze swoich dwóch boa dusicieli Dali, na pamiątkę przyjaźni z artystą.