Przyniosły sławę, pogrzebały kariery. Te kawałki wylansowały kapele, ale i były ich zmorą

i

Autor: Flickr / Mario, Creative Commons

Przyniosły sławę, pogrzebały kariery. Te kawałki wylansowały kapele, ale i były ich zmorą

2023-04-24 12:43

Marzeniem każdego zespołu i artystów solowych jest mieć przynajmniej jeden przebój. Ten jeden kawałek, który otwiera drzwi do stacji radiowych, kiedyś pozwalał wystąpić w telewizji, a dzisiaj toruje drogę do publiczności internetowej. Czasami jednak udaje się „za bardzo” i piosenka, która miała być błogosławieństwem staje się przekleństwem. Oto historie kapel, które tego doświadczyły.

Kazik Staszewski swego czasu śpiewał: „kolejny koncert, czego byśmy nie grali - «Polska» - ryczy pół sali”. To fakt, koncert Kultu bez piosenki „Polska” to nie koncert, ale ten wers pojawił się w projekcie Kazik na żywo, który miał być dla wokalisty odskocznią, a tymczasem przebój go dogonił. Na szczęście w jego wypadku popularność piosenki nie przeszkodziła mu w karierze, ale nie każdy artysta miał tyle szczęścia.

1. Extreme

Założona w Bostonie grupa święciła tryumfy w latach 80-tych i 90-tych. Ich hard rock podszyty lekkością funky doskonale sprawdzał się w studiu i na koncertach. Do tego wyglądali jak modele, a gitarowe popisy Nuno Bettencourta wprawiały publiczność w zachwyt. Na swoim bardzo udanym concept albumie „Pornograffitti” umieścili singiel „More than words”. Z jednej strony stał się on globalnym przebojem, z drugiej jego popularność przykleiła grupie łatkę rockowego ckliwego boysbandu – bardzo krzywdzącą w świetle ich pozostałej twórczości.

2. Warrant

Kolejny przykład dobrej heavy metalowej kapeli, której udało się wylansować singiel i niestety na nim połamać sobie zęby. Przed wydaniem drugiej płyty wytwórnia zasugerowała, by zespół dorzucił jakiś przebój, stadionowy hymn na wzór hitów Aerosmith czy Def Leppard. Warrant napisał „Cherry Pie” na kolanie, a właściwie dosłownie na pudełku od pizzy. To podobny przypadek co „Paranoid” Black Sabbath czy „Pour some sugar on me” wspomnianych Leppardów. Także i w tym przypadku piosenka stała się hitem, teledysk długo nie schodził z anteny MTV i niestety do Warrant przylgnęła łatka niezbyt poważnej i obciachowej kapeli, a szkoda, bo reszta materiału była naprawdę przemyślana.

3. Billy Squier

Muzyk z ogromnym potencjałem, którego „zniszczył” ten bardzo dobry kawałek, a właściwie jego teledysk. W tamtych czasach tańczący z taką lekkością i zwinnością w pidżamie mężczyzna do muzyki rockowej, która stereotypowo powinna ociekać testosteronem, to było zdecydowanie za dużo. Squier stał się obiektem parodii i dowcipu, a klip stał się wyznacznikiem „jak nie powinno się tego robić”. Dziś, po latach, wydaje się dość niewinny, a kawałek jest świetny. Cóż, były to czasy, gdy przebieranki Queen w „I want to break free” prawie uniemożliwiły im granie w USA, więc przeszliśmy daleką drogę. Obyśmy nigdy się już nie cofnęli.

4. Nirvana

Dla wielu fanów i fanek grunge’u to, co stało się z grupą Nirvana na płycie „Nevermind” było oznaką upadku. Wzięcie grupy pod skrzydła przez muzyczny biznes, wygładzenie brzmienia i wyeksponowanie lirycznej strony Kurta Cobaina w zastępstwie nieokiełznanej dzikości było jak zdrada ideałów. Ogromna popularność „Smells like teen spirit” dołożyła swoje 5 groszy do tej listy przewinień i tym samym grupa dla swojej dawnej publiczności przestała się liczyć. Znalazła jednak nową, znacznie szerszą.

Foo Fighters - 5 ciekawostek o albumie "The Colour and the Shape" | Jak dziś rockuje?