Krzyk Matki Ziemi. Najgorsze okładki świata #20

i

Autor: YouTube

Krzyk Matki Ziemi. Najgorsze okładki świata #20

2022-12-13 13:47

To jedna z najlepszych płyt w całej historii funku oraz muzyki psychodelicznej. Można powiedzieć, że spina w sobie to, co najlepsze z muzyki hippisów lat 60-tych i dorzuca do niej rodzącą się właśnie gorączkę roztańczonych afroamerykańskich klubów. Pomost między dekadami, między muzycznymi epokami. Tylko dlaczego tak dobra płyta ma tak złą okładkę? Spróbujmy rozwikłać tę zagadkę.

Tytuł płyty oznacza robaki toczące nasz mózg. "Maggots" to czerwie, które najczęściej zajmują się "sprzątaniem" szczątków zwierząt. Według jednej z hipotez dotyczących albumu "Maggot brain" to jeden z pseudonimów gitarzysty zespołu, Eddie'go Hazela. Ponoć w dniu nagrań lider zespołu George Clinton powiedział mu by zagrał otwierające album solo myśląc o tym jakby się czuł, gdyby umarła mu matka. Słuchając tej przejmującej solówki rzeczywiście można odnieść wrażenie, że Hazel wziął sobie słowa Clintona do serca.

Nadchodzące koncerty rockowe - te gwiazdy zagrają w Polsce w najbliższym czasie!

Płytę otwiera otwiera dość dziwny monolog Clintona, z którego dopiero wypływa gitarowe solo. Wokalista mówi o Matce Ziemi, brudzie i robakach toczących Wszechświat. Zobaczył zło, które ludzie jej wyrządzają i zrozumiał, że musi się wznieść ponad nie lub zupełnie w nim utonąć. Czy to nawiedzone gadanie po za dużej ilości LSD, czy natchniona mowa guru sekty, czy może wieszczący poeta – wszystkie odpowiedzi zapewne są prawdziwe w jednakowym stopniu. Wystająca z ziemi kobieca głowa może być zatem metaforą udręczonej Matki Ziemi, której umysł zżerają ludzie-robaki, którzy ją gnębią. Porównanie nieszanowanych osób do larw, do "maggots" właśnie, było często stosowane w języku angielskim w USA, choćby w wojsku. Wystarczy przypomnieć sobie film "Full Metal Jacket".

Emocjonalność płyty wynika bezpośrednio z czasów, w których była nagrywana. Mit "Lata miłości" już się kończył, festiwal Woodstock był przeszłością, a jedni z jego największych muzycznych bohaterów, Janis Joplin i Jimi Hendrix, zmarli w 1970. Nagranie, które swoją premierę miało w 1971 ma w sobie zatem zarówno smutek oraz żal za utraconą niewinnością i marzeniem o Erze Wodnika, niepewność jutra związaną z trwającym konfliktem w Wietnamie. W USA trwały antywojenne protesty. Z frontu docierały wieści o młodych chłopakach ginących w dżungli, powracający weterani byli psychicznymi i fizycznymi wrakami, morale żołnierzy spadało, rósł problem nadużywania narkotyków wśród mundurowych. Telewizja grzmiała groźbami trzeciej wojny światowej, Ameryką wstrząsały fale protestów.

Jest jeszcze jedna, dość makabryczna wersja genezy tej okładki. Wedle niepotwierdzonej legendy George Clinton miał znaleźć rozkładające się ciało swojego zmarłego brata w mieszkaniu, New Jersey. Mogło to mieć wpływ na tak makabryczny pomysł na okładkę. W jej wnętrzu znalazło się zresztą zdjęcie czerwia w powiększeniu, paskudne. Tył okładki zdobi czaszka w tym samym miejscu, gdzie na froncie jest głowa kobiety. Koncept godny kapeli death metalowej, a nie rozbujanej imprezowej funkowej załogi, a jednak.

Ostatni trop, równie mroczny, to tekst w środku okładki. Dość długa tyrada na temat natury strachu została zaczerpnięta z pism sekty religijnej o nazwie Process Church of the Final Judgment. Przez badaczy określana była przez jednych jako ruch proto-satanistyczny, a innych jako neo-gnostycki, który działał w latach 60-tych w Wielkiej Brytanii, a następnie przeniósł się do USA i Meksyku. Tekst przekonuje, że ludzkość nie uwolni się z błędnego koła przemocy dopóki nie pozbędzie się strachu - narzędzia wielkich religii, instrumentu kontroli i łańcucha pętającego ludzką wolę.

Zbierając wszystkie te tropy można zrozumieć stan umysłu wrażliwych (oraz "lekko" rozedrganych narkotykami) artystów, których otaczał świat pełen negatywnych emocji i mrocznych obrazów. Mógł się wydawać na tyle mroczny, by zamknąć w jednym obrazie go mogła jedynie brutalna alegoria Matki Ziemi pożeranej od środka przez ochydne robactwo, w domyśle ludzi. "Maggot Brain" będzie ostatnią płytą Funkadelic w pierwszym składzie. Problemy narkotykowe poszczególnych muzyków doprowadzą do perturbacji, ale wyjdą też kapeli na korzyść. W składzie pojawią się muzycy grający wcześniej z Jamesem Brownem, między innymi charyzmatyczny basista Bootsy Collins. Dopiero w drugiej połowie lat siedemdziesiątych przyjdzie komercyjny sukces dla kolektywu Parliament-Funkadelic. Niektóre okładki kolejnych płyt grupy także mogłyby się znaleźć w naszym cyklu, jednak ta jest wyjątkowa. Przez swój szokujący charakter oddaje stan ducha Ameryki, która rozumiała, że rewolucja hippisów się nie udała, a cytując Tadeusza Różewicza "zło bierze się z człowieka i tylko z człowieka".