Rosnąca popularność koncertów transmitowanych w sieci sprawia, że cyfrowy format wydarzeń muzycznych ponownie trafia do centrum branżowych dyskusji. Koncerty stacjonarne od lat pozostają fundamentem relacji artysty z publicznością. Wydarzenia online oferują jednak zupełnie inny rodzaj przeżycia, często bardziej dostępny, pozwalający widzom z różnych części świata wspólnie uczestniczyć w tym samym występie. Coraz częściej to także zaawansowane produkcje audiowizualne, efekty cyfrowe czy nieliniowy montaż, co tworzy doświadczenia trudne do odwzorowania na tradycyjnej scenie.
Koncert online nie zastąpi koncertu na żywo, bo nie odda „tłumu” ani energii wspólnego przeżycia. Jednak jako osobny format zostanie z nami na stałe. To trochę jak film koncertowy czy dokument z trasy, tylko dostosowany do dzisiejszej dystrybucji. Kiedyś tę rolę odgrywały koncerty na DVD, ale wraz z upadkiem nośnika zniknął też sensowny model monetyzacji. Publikacja na YouTube bywa problematyczna, bo bez sponsora trudniej o budżet, a bez dedykowanej kampanii ciężko o zasięgi. Dziś model wraca dzięki platformom i partnerstwom dystrybucyjnym: serwis bierze na siebie część marketingu, płatności i skalę, a artysta może potraktować wydarzenie jako premierę, element narracji albumowej albo jednorazowy projekt artystyczny. Duże premiery cyfrowe wokół Quebonafide pokazują, że publiczność jest gotowa płacić za „event”, nawet jeśli jest online - stwierdza Sebastian Bujak właściciel wytwórni FONOBO. Dodaje: - W skali globalnej widać też, że cyfrowe formaty mogą być bardzo dochodowe, gdy są „produktem premium” i oferują doświadczenie niemożliwe do skopiowania na klasycznej scenie, jak ABBA Voyage.
Jakie zalety dla wytwórni?
W ostatnich latach rynek obserwuje stopniowe przenikanie się tych dwóch form. Koncerty online mogą być wydarzeniami premierowymi, elementami kampanii albumowych, jednorazowymi artystycznymi projektami lub formą archiwizacji i ponownego udostępniania występów. Jednocześnie rozwój platform streamingowych i serwisów VOD sprawia, że cyfrowe wydarzenia muzyczne stają się coraz łatwiejsze do dystrybucji i odbioru na różnych urządzeniach - od smartfonów, przez komputery, po telewizor
Z perspektywy wytwórni największą zaletą jest skalowalność i kontrola okna wydawniczego. Możemy dotrzeć globalnie, także do fanów, którzy nie kupią biletu na trasę; zbudować „premierę” wokół katalogu, a następnie wykorzystać materiał jako VOD/archiwum, content do kampanii oraz dodatkowy argument dla partnerów (sponsorów, platform, mediów). Platformy wyspecjalizowane w koncertach (np. model subskrypcyjny lub ticketed) ułatwiają płatności, dystrybucję i często dorzucają własną promocję, co bywa kluczowe dla rentowności projektu - mówi Sebastian Bujak.
Dyskusja o przyszłości koncertów online pozostaje otwarta. Wiele wskazuje, że ich rola w najbliższych latach będzie się zmieniać. Może nie jako konkurencja dla klasycznych koncertów, lecz jako równoległy format, zdobywający własną publiczność i estetykę. Przykłady takich koncertów jak Quebonafide pokazują, że odbiorcy są dziś gotowi sięgać po różne sposoby uczestniczenia w muzycznych wydarzeniach, a rynek stopniowo poszerza się o formy, które jeszcze kilka lat temu funkcjonowały jedynie marginalnie.
Materiały Fonobo.