Jimi Hendrix - tajemnicze okoliczności śmierci gitarzysty wszech czasów | Mroczna strona rocka

i

Autor: GP/MPI/Capital Pictures/Capital Pictures/East News Jak zmarł Jimi Hendrix?

Jimi Hendrix. Niejasne okoliczności śmierci legendy. Mroczna strona rocka

2024-02-19 15:33

Jimi Hendrix - mistrz, wirtuoz gitary, osoba, która zupełnie zmieniła sposób gry na tym instrumencie, bez której współczesna muzyka nie wyglądałaby tak samo. Choć artysta żył raptem 27 lat, to zdążył odcisnąć znaczące piętno na kulturze, a pamięć o nim jest wciąż żywa. Oficjalnie artysta zmarł w wyniku uduszenia się własnymi wymiocinami, jednak okoliczności jego śmierci są dość tajemnicze.

Jimi Hendrix urodził się 27 listopada 1942 roku w Seattle, początkowo jako Johnny Allen, jednak kilka tygodni po przyjściu na świat jego rodzice zmienili mu imię na James Marshall. przyszły muzyk miał afroamerykańskie i irlandzkie korzenie, co później będzie miało bardzo duży wpływ na jego muzyczne inspiracje. Ojciec Jimiego, Al, został powołany do służby w amerykańskiej armii podczas II Wojny Światowej i przebywał poza domem aż przez trzy lata. Po powrocie do kraju nie umiał odnaleźć się w innej rzeczywistości - rodzice Hendrixa nadużywali alkoholu i stosowali wobec siebie przemoc, na świat przychodziły kolejne dzieci, które ostatecznie zostały oddane do adopcji, pozostali jedynie Jimi i jego brat, Leon. Gdy Hednrix miał 9 lat jego rodzice rozwiedli się, a on i Leon trafili pod opiekę ojca. 

Jimi zainteresował się muzyką już w czasach szkolnych, nosił nawet ze sobą miotłę, za pomocą której naśladował gitarę. W 1957 roku Jimi otrzymał na własność swoje pierwsze ukulele - znalazł je on w śmieciach pewnej kobiety, miały jedną strunę. To na niej uczył się grać ze słuchu pierwsze utwory. Niestety, także w tym czasie zaczęły się jego problemy z alkoholem, za które w dużej mierze odpowiedzialny jest jego ojciec, który nie zabrał swoich synów na pogrzeb ich zmarłej matki, w zamian za to zaś... poczęstował ich szklaneczką whiskey.

Klub 27 - klątwa, która wisi nad młodymi i sławnymi? /Eska ROCK

Droga na sam szczyt

W wieku 19 lat Jimi zaciągnął się do wojska, z którego został zwolniony już rok później. Niemal od razu Hendrix przeniósł się do Tennessee, gdzie utworzył zespół King Kasuals, będąc jego członkiem, nauczył się grać zębami na gitarze. Zespół grał koncerty, a Jimi występował jako muzyk sesyjny na koncertach innych artystów, chociażby Tiny i Ike'a Turnerów. Na początku 1964 roku Jimi zdecydował się rozpocząć karierę solową, występował, przyciągał uwagę promotorów - po krótkim okresie niepewności i walki o byt, grę Jima zauważył Keith Richards, który polecił go Chasowi Chandlerowi, który dopiero co opuścił zespół Animals i chciał teraz zająć się zarządzaniem karierami innych artystów. Doprowadziło to do powstania zespołu The Jimi Hendrix Experience. w 1967 roku swoją premierę miał debiutancki album formacji - Are You Experienced, który wzbudził zachwyt krytyków. Zwrócili oni uwagę na innowacyjny styl gry Hendrixa na gitarze, uznaje się, że krążek wyznaczył nowy kierunek w muzyce psychodelicznej i hard rockowej. 

Jimi stał się gwiazdą na całym świecie, występował na największych festiwalach, wydał kolejne dwa albumy studyjne: Axis: Bold as Love Electric Ladyland i krążek live, czyli kultowy Band of Gypsys.

Ciemne strony wielkiego sukcesu

Bardzo duże problemy Hendrixa z alkoholem rozpoczęły się tuż po odejściu z wojska, z czasem doszły do tego różne substancje psychoaktywne. Artysta znacznie zwiększył częstotliwość ich zażywania w okresie największej sławy. Według przyjaciół gitarzysty, gdy pił i zażywał narkotyki w nadmiarze, stawał się agresywny, zły, nieprzyjemny, łatwo wszczynał bójki. Ostatecznie to właśnie problemy z używkami przyczyniły się do śmierci artysty - Jimi Hendrix zmarł 18 września 1970 roku, oficjalnie z powodu uduszenia się własnymi wymiocinami, po odurzeniu barbituranami, a jego śmierć określono jako nieszczęśliwy wypadek. Okoliczności odejścia Hendrixa do dziś budzą jednak duże wątpliwości.

Niejasne i tajemnicze okoliczności śmierci Jimiego Hendrixa

Ostatniego dnia życia Jimi spędzał czas z Moniką Dannemann, swoją dziewczyną. Para spędziła ostatni wieczór życia artysty w londyńskim mieszkaniu kobiety, tam wspólnie pili alkohol i palili haszysz, a następnie położyli się spać. To właśnie Dannemann znalazła ciało artysty i wezwała pomoc i twierdziła, że zażył on za dużą dawkę leków nasennych. W 1997 roku Tony Borwn, autor książki Jimi Hendrix: The Final Days, który przeprowadził wiele rozmów z Moniką stwierdził, że jej zeznania są niespójne i zmieniają się w zależności od okoliczności. W 1992 roku zaś Kathy Etchingham, była dziewczyna gitarzysty, przeprowadziła prywatne śledztwo, a jego wyniki przedłożyła władzom Wielkiej Brytanii, w wyniku czego wznowiono śledztwo w sprawie śmierci Hendrixa. Trwało ono kilka miesięcy, a jego wyniki... okazały się być niejednoznaczne. 

Istnieją dwie inne teorie, niż ta mówiąca o nieszczęśliwym wypadku - mniej popularniejsza i mało prawdopodobna głosi, że Hendrix świadomie zażył zbyt dużą ilość leków, gdyż, rozczarowany przemysłem muzycznym, chciał odebrać swoje życia. Druga, dużo bardziej znana głosi, że Jimi Hendrix został otruty przez swojego menedżera.

Jimi Hendrix został zamordowany?!

Istnieje grupa osób, która jest zdania, że za śmiercią gitarzysty stoi Michael Jeffrey - jego menedżer. Jeffery miał się przyznać do wszystkiego na łożu śmierci. Stwierdził, że bał się, że rozwijający karierę muzyk go zwolni, przez co straci on szansę na zarobek. Menedżer miał więc wykupić polisę na życie Hendrixa i podać mu leki i wino, które doprowadziły do śmierci artysty. Słowa te miał potwierdzić lekarz, który zdradził mediom, że drogi oddechowe i płuca artysty były niemal w całości zapełnione czerwonym winem, którego ten, według zeznań Moniki, miał wypić niewiele. 

Czy kiedykolwiek poznamy prawdę na temat śmierci Jima? Niestety, większość osób, która mogłaby coś wiedzieć na ten temat już nie żyje, a Ci, którzy wciąż są wśród nas milczą na ten temat.