Raptem kilka dni po tym, jak Ozzy Osbourne zagrał swój pożegnalny koncert i po raz ostatni stanął na scenie także z członkami oryginalnego składu Black Sabbath, ogłoszono, że jeszcze w tym roku światło dzienne ujrzy druga już jego autobiografia. Pozycja o znamiennym tytule Last Rites ukazała się na międzynarodowym rynku we wtorek 7 października.
Premiera książki nabrała zupełnie innego znaczenia 22 lipca, czyli w dniu śmierci "Księcia Ciemności". To w niej właśnie artysta opisał także te ostatnie dni swojego życia. Polscy fani i fanki artysty będą mieli szansę przeczytać całość już za tydzień. Kontynuacja kultowego Ja, Ozzy w naszym kraju ukazuje się jako Ostatnie namaszczenie i nastąpi to już 15 października.
Z wiadomych powodów to na członkach rodziny Osbourne'ów spoczywa teraz obowiązek promocji Ostatniego namaszczenia. W jej ramach syn artysty, Jack Osbourne zmierzył się z serią pytań - sprawdź poniżej!
P: Skąd w ogóle wziął się pomysł na „Ostatnie namaszczenie”?
JACK OSBOURNE (JACK): Tata dłubał przy „Ostatnim namaszczeniu” od dawna — przez ostatnie trzy, cztery lata powoli składał tę książkę. Od zawsze czuł, że musi napisać coś po „Ja Ozzy”, bo przez te dwie dekady wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Życie po reality show, reunion Black Sabbath, wydanie dwóch ostatnich solowych płyt, no i w końcu problemy zdrowotne. Dla niego ważne było, żeby to wszystko uchwycić.
P: Macie w rodzinie jakieś ulubione fragmenty albo anegdoty z książki?
JACK: Szczerze mówiąc, niewielu członków rodziny zdążyło ją przeczytać — dla wszystkich to trudny czas. Dla mnie najmocniej wybrzmiewa ostatni rozdział. Tata skończył go dosłownie na kilka dni przed śmiercią.
P: W „Ostatnim Namaszczeniu” Ozzy spogląda na swoje młode lata z perspektywy osoby już sporo starszej. Czy pod koniec życia zmieniło się w nim coś w sposobie przeżywania świata?
JACK: To szerokie pytanie. Tata zawsze był postrzegany jako „dziki człowiek rocka”, „Książę Ciemności” i tak dalej, ale ostatnie siedem lat było zupełnie inne. Przez kontuzje i pogarszające się zdrowie zwolnił. A czasem przekleństwo okazuje się też błogosławieństwem. To spowolnienie dało mu przestrzeń, by naprawdę przemyśleć swoją drogę — sukcesy, porażki, radości, smutki i to, co ostatecznie liczyło się najbardziej. Książka to uchwyciła.
P: Pamiętasz jakieś momenty czy rozmowy z Ozzym podczas pracy nad książką — coś zabawnego, wzruszającego, zaskakującego?
JACK: Był bardzo skryty w tym procesie i niewiele zdradzał. Pytałem, ale najczęściej zbywał temat. Zawsze powtarzam, że tata był najbardziej skromnym egomaniakiem, jakiego można spotkać. Naprawdę nie sądził, że kogokolwiek obejdzie to, co pisze w „Ostatni namaszczeniu”. Kiedy próbowałem go podpytać, bagatelizował sprawę.
P: W książce bardzo mocno widać miłość Ozzy’ego do fanów. Jest coś, co nie trafiło do środka, a chciałbyś, żeby wiedzieli?
JACK: Prawda jest taka, że tata stoczył ciężką walkę, żeby stanąć na scenie w Birmingham 5 lipca. Był zdeterminowany, żeby pożegnać się z fanami — i dokładnie to zrobił. Kochał ich, bo to oni dali mu życie, jakie miał. Zawsze powtarzał, że bez ich miłości i wsparcia byłby nikim. Ten ostatni koncert był jego sposobem, by dać coś od siebie po raz ostatni.
P: Co, twoim zdaniem, tata chciałby, żeby czytelnicy wynieśli z tej książki?
JACK: Chciałby, żeby ludzie uśmiechali się, śmiali i byli przepełnieni miłością, czytając jego słowa. Nienawidził, gdy ktoś mu współczuł. Wiem, że wielu fanów się wzruszy — trudno się nie wzruszyć — ale on nie cierpiał, gdy ktoś płakał przy nim albo roztaczał smutną atmosferę. Więc po prostu cieszcie się tą książką. Poczujcie jego energię. Zapamiętajcie, kim zawsze będzie. I nigdy nie przestawajcie go kochać.