Rok 2003 była dla tej wokalistki przełomowy. Cztery lata wcześniej wydała solową płytę, a wcześniej rozstała się z zespołem Varius Manx. To dzięki współpracy z tą grupą poznała ją cała Polska. Najpierw jako uczestniczka talent show „Szansa na sukces” wygrała odcinek, gdzie śpiewała przeboje tej grupy, a potem została do niej zaproszona, gdy z zespołem rozstała się Anita Lipnicka. Z dowodzoną przez Roberta Jansona kapelą nagrała dwa albumy, z czego „Ego” z 1996 było prawdziwym sukcesem. Singiel „Orła cień” stał się kawałkiem, który zaczął żyć własnym życiem i stał się prawdziwym klasykiem. Z pewnością pomogła mu obecność na ścieżce dźwiękowej do filmu „Killer” z 1997 roku. Komedia była wtedy jednym z najgorętszych hitów kinowych.
Po albumie „Ego” poprzeczka była bardzo wysoko. Kolejna płyta „End” nie przyniosła grupie aż takiego sukcesu, choć i tak udało jej się pokryć platyną. Wokalistka od początku nowego millenium postawiła na karierę solową, wybierając jako swój środek wyrazu muzykę pop, ale daleko od cukierkowego różu i plastiku, który wybierze wiele i wielu innych artystów. Album, którego okładka nas tu sprowadziła, to „Extrapop” z 2003 roku. Druga solowa płyta to zawsze najtrudniejszy sprawdzian dla artystów: nie ma już efektu świeżości i niespodzianki z początku, za to są spore oczekiwania, że będzie lepiej. No chyba, że debiut solo był beznadziejny, ale wtedy najczęściej kontynuacji nie ma. To jednak nie jest casus Stankiewicz.
Wokalistka przy tworzeniu tej płyty postawiła na niezależność, a w tworzeniu materiału pomógł jej producent Radosław „Luka” Łuka. Odbiorcy dostali zestaw spokojnych, ambitnych i wcale nie takich prostych piosenek z bardzo osobistymi tekstami. Zarówno krytyka jak i fani „kupili” to wcielenie Stankiewicz, a ona sama udowodniła na kolejnej płycie „Mimikra”, że nie był to jednorazowy wybryk lub przypadek. Było to jej naturalne środowisko.
Piętą achillesową krążka jest jego okładka, która na szczęście nie przekreśliła jego żywotności na półkach sklepowych. Zdjęcie, na którym młoda dziewczyna odsłania tatuaż na podbrzuszu innej, ma znamiona erotyzmu delikatnego jak cios łopatą w okolice nerek. Dodany komputerowo zresztą tatuaż w kształcie litery „s” (jak Stankiewicz, ale także jak seks, hue hue hue – słyszymy w głowach gdzieś ten rechot) wygląda tandetnie i raczej odsyła nas do estetyki bazaru lub straganów przy popularnych kurortach wypoczynkowych, a nie nawiązującej do inteligentnego popu z Wielkiej Brytanii, co stara się robić zawartość.
Reedycja albumu z 2012 roku nie przypomina już w żaden sposób potworka sprzed dekady. Ponowne wypuszczenie „Extrapop” na rynek było okazją do zmiany okładki na czarno-białe zdjęcie wokalistki, która z szeroko otwartymi oczami w przejmujący sposób patrzy w naszą stronę. Jej wizerunek przypomina tu Sinnead O’Connor z czasów „Nothing compares 2 U” i to zdecydowanie jest bliższe intymności tekstów. Możecie poniżej zobaczyć porównanie okładej: z lewej pierwotna, a z prawej reedycja.
Polecany artykuł: