Bruce Dickinson dołączył do Iron Maiden w 1981 roku, zastępując w składzie mającego coraz większe problemy z używkami Paula Di'Anno. Pierwszy album, nagrany z udziałem nowego wokalisty od razu okazał się być przełomem, a The Number of the Beast cieszy się dziś statusem prawdziwej klasyki heavy metalu. Bruce pozostawał częścią "Żelaznej Dziewicy" do 1993 roku, kiedy to zdecydował się odejść, by po wydaniu autorskiego debiutu, Tattooed Millionaire, w pełni skupić się na karierze solowej. Dickinson powrócił ostatecznie do składu w 1999 roku i jest członkiem Iron Maiden do dziś, kontynuował w międzyczasie karierę solową, a teraz powraca z pierwszym od prawie 20 lat autorskim krążkiem, czyli The Mandrake Project, który ukaże się na rynku już w piątek 1 marca.
Bruce o odejściu z Iron Maiden w 1993 roku
Dosłownie na chwilę przed premierą płyty, Bruce udzielił wywiadu dla "Classic Rock", w którym powrócił pamięcią do pamiętnego 1993 roku. Zapytany jednak o to, czy żałuje decyzji sprzed lat zaznaczył, że wcale nie, a wręcz przeciwnie - dziś zrobiłby dokładnie to samo!
Dickinson wyjaśnia jednak, że teraz załatwiłby sprawę nieco inaczej i ułożył sobie dużo bardziej szczegółowy plan całej sytuacji. Bruce mówi, że na tamten moment nie wyobrażał sobie równoczesnego działania solowo i w Iron Maiden, gdyż obawiał się, że nikt nie potraktuje poważnie jego autorskiego materiału.
Byłem wtedy w tym stanie zawieszenia. Pomyślałem: "Muszę odejść, bo inaczej... nikt nie potraktuje tego poważnie. Po prostu powiedzą: "Och, pobłogosław jego szpiczastą małą głowę, to jego mały projekt poboczny" - powiedział Bruce w wywiadzie.
