Był bokserem, który stał się postrachem branży. Peter Grant siłą zbudował imperium Led Zeppelin

2025-11-23 10:45

Każda rockowa potęga potrzebuje tarczy chroniącej przed bezwzględnym biznesem. Peter Grant, legendarny menedżer Led Zeppelin, był kimś znacznie więcej, używając siły fizycznej i zastraszania. To właśnie ten były bokser na zawsze odmienił zasady gry, stawiając artystów na pierwszym miejscu.

Led Zeppelin

i

Autor: Materiały prasowe/ Materiały prasowe

Jak Peter Grant wywalczył dla Led Zeppelin 90% zysków z koncertów?

Nawet trzydzieści lat po tym, jak zgasły światła, legenda Petera Granta wciąż dudni w korytarzach muzycznego biznesu. Zapomnijcie o facetach w garniturach z aktówkami. Grant był siłą natury, buldożerem, który za pomocą potężnej postury i negocjacyjnego sierpowego na zawsze zmienił zasady gry. To on, były bokser i bramkarz, wziął na cel skostniały system, gdzie artyści byli traktowani jak ostatni pionek na szachownicy. Kiedy rzucił na stół postulat podziału zysków z koncertów w stosunku 90/10 na korzyść zespołu, branża parsknęła śmiechem. Chwilę później ten model stał się złotym standardem, do którego wszyscy musieli się dostosować. W ten sposób podarował Led Zeppelin finansowy pancerz i władzę, o jakiej inne kapele mogły tylko śnić, tworząc schemat, z którego do dziś korzystają największe gwiazdy rocka.

Jego wizytówką i głównym narzędziem pracy była imponująca postura. Ponad 180 cm wzrostu i blisko 140 kilogramów żywej wagi robiło wrażenie na każdym, kto stanął mu na drodze. Lekcje wyniesione z bokserskiego ringu i londyńskich klubów, gdzie pracował jako ochroniarz, wykuły w nim charakter twardszy niż stal. Zanim w 1968 roku rozpostarł swoje opiekuńcze skrzydła nad Led Zeppelin, szlifował fach, organizując trasy dla takich gigantów jak Little Richard czy The Everly Brothers, a także pilnując interesów The Yardbirds. To właśnie tam poznał od podszewki mechanizmy bezwzględnego biznesu i postanowił, że zamiast być jego ofiarą, zostanie jego królem. Jego filozofia była prosta jak gitarowy riff: to muzycy są magnesem na tłumy, więc to oni powinni zgarniać lwią część tortu, a nie promotorzy i agenci w wyprasowanych koszulach.

Led Zeppelin - najlepsze ciekawostki o albumie “Houses of the Holy”

Od niszczenia sprzętu piratom po zakaz singli. Tak Grant budował legendę Zeppelinów

Gdy w grę wchodziła ochrona interesów Led Zeppelin, Grant nie bawił się w dyplomację. Jego metody były niezwykle bezpośrednie, zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawiali się piraci. Potrafił osobiście wparować do sklepu płytowego i skonfiskować nielegalne nagrania, a na koncertach jego sokoli wzrok przeczesywał tłum w poszukiwaniu sprzętu do nagrywania. Ta bezkompromisowa determinacja zrodziła incydenty, które dziś brzmią jak rockandrollowe legendy. Na festiwalu w Bath w 1970 roku bezceremonialnie zalał wodą aparaturę bootleggerów. Rok później w Vancouver poszedł o krok dalej i zniszczył urządzenie, które omyłkowo wziął za sprzęt nagrywający, a które okazało się miernikiem hałasu należącym do władz miasta. W rozmowie z BBC rzucił krótko, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie: „Po prostu wchodzę i je zabieram. Nie znajdą nikogo cięższego ode mnie, prawda?”.

Jednak jego arsenał nie ograniczał się wyłącznie do siły fizycznej. Grant był także mistrzem marketingu, który z niedostępności uczynił sztukę i zbudował wokół zespołu aurę tajemniczości. Płynąc pod prąd panującym trendom, kategorycznie odmawiał wydawania singli z albumów Zeppelinów na rynku brytyjskim i sprowadził występy telewizyjne do absolutnego minimum. Jak wyjaśniał basista John Paul Jones, nie był to kaprys, lecz wyraz szacunku dla albumu jako spójnego dzieła sztuki. To wyrachowane posunięcie sprawiało, że jedynym sposobem na doświadczenie pełnej magii Led Zeppelin było zdobycie biletu na koncert. Status legendy rósł, a zyski z tras koncertowych biły wszelkie rekordy.

Dlaczego Peter Grant i John Bonham brutalnie pobili ochroniarza w Oakland?

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że metody Granta często tańczyły na granicy prawa, a czasem bezceremonialnie ją przekraczały. Najgłośniejszym tego przykładem był incydent w Oakland w lipcu 1977 roku. Po koncercie doszło do brutalnego pobicia pracownika ochrony promotora Billa Grahama. Jego „winą” było zwrócenie uwagi jedenastoletniemu synowi menedżera. W akcie ślepej furii Grant, wspierany przez ochroniarza Johna Bindona, osaczył mężczyznę w przyczepie i spuścił mu takie lanie, że ten wylądował w szpitalu. Finał tej historii to aresztowanie Granta, perkusisty Johna Bonhama i członków ekipy, a ostatecznie ugoda i wyroki w zawieszeniu po przyznaniu się do winy. Ten brutalny akt przemocy obnażył mroczną stronę jego absolutnej, niemal plemiennej lojalności wobec zespołu i rodziny.

Koroną na głowie jego filozofii absolutnej kontroli było założenie w 1974 roku wytwórni Swan Song Records. Ten ruch dał Led Zeppelin bezprecedensową niezależność artystyczną i finansową, odcinając pępowinę łączącą ich z wielkimi korporacjami. I chociaż jego kariera runęła wraz z rozpadem zespołu, a on sam musiał stoczyć walkę z własnymi demonami i uzależnieniami, dziedzictwo Petera Granta pozostaje nie do zdarcia. Był postacią z krwi i kości, pełną sprzeczności, a jego metody nieraz ocierały się o gangsterskie porachunki. Jednocześnie to właśnie on dał artystom broń do ręki, by mogli postawić się branżowym rekinom, a jego rewolucyjne podejście do biznesu wciąż stanowi fundament, na którym największe gwiazdy rocka i popu budują swoje imperia.