GG Allin

i

Autor: Ted Drake / Flickr

Archetyp rockowego straceńca! GG Allin dostanie film biograficzny

2022-12-01 11:12

Jest takie powiedzenie: "słuchaj muzyki, nie słuchaj muzyków". Tego faceta z pewnością nie polecalibyśmy nikomu naśladować. Człowiek, który był chaosem, dosłownie ucieleśnieniem stereotypu o punkowym straceńcu, żyjącym na krawędzi. Nawet jeśli go nie znaliście do tej pory, miał wpływ na wiele zespołów, które są Wam bliskie. Poznajcie GG Allina.

Kiedy wymienia się najbardziej niebezpieczne postaci muzyki rockowej jego nazwisko pada zaskakująco rzadko. Nie jest kimś, kto pojawia się w pojawi się w zestawieniach popularnych stron muzycznych. Znacznie wygodniej jest wstawić w miejsce skandalisty Ozzy'ego w czasach największych zmagań z alkoholem, albo ekipę Motley Crue. Tymczasem GG Allin przebijał ich na głowę, ale pisanie o nim wymaga niestety zanurzenia się po kolana w najbrudniejszych zakamarkach amerykańskiej pop-kultury.

AC/DC - najpopularniejsze numery legendy rocka / Eska ROCK

Wbrew pozorom nie dotyczy to tylko i wyłącznie punk rocka i zadymionych klubów w wielkich miastach. Postać GG Allina jest wbrew pozorom nie tylko obrazem skandalisty, dziwaka i straceńca, ale także swego rodzaju lustrem pewnych zjawisk zachodzących w kulturze i to nie tylko w USA. Ten fenomen ma pokazać film, który swoim nazwiskiem firmuje Jonas Åkerlund. Jeśli nie znacie tego reżysera, to spieszymy ze stosownym przypisem. Jest to szwedzki reżyer filmów i teledysków, który już od lat osiemdziesiątych XX wieku siedzi w filmie i muzyce: popularnych i alternatywnych. Reżyserował teledyski dla Ozzy'ego, Rammstein, The Rolling Stones ale także i największych gwiazd sceny pop: Madonny, Lady Gagi, Taylor Swift oraz Beyoncé. Zekranizował także historię norweskiego black metalu, czyli książkę "Władcy Chaosu". Ładne portfolio, prawda?

O teledyskach, które stworzył powinien powstać osobny artykuł i mamy nadzieję go niedługo napisać, jednak wróćmy do bohatera filmu Åkerlunda. GG urodził się w małym amerykańskim miasteczku, a rodzice dali mu na imię Jesus Christ. Przyczyną tej decyzji miała być rzekoma wizja ojca GG'iego. Staremu Merle'owi miał objawić się sam Syn Boży i zapowiedzieć, że jego najmłodsza latorośl dokona wielkich rzeczy. Rodzina mieszkała w drewnianym domu, gdzie fanatyczny religijnie ojciec miał terroryzować całą rodzinę i regularnie grozić jej śmiercią. Z czasem matce wraz z dziećmi udało się od niego uciec. Chłopak miał problemy w szkole, był gnębiony, a jednocześnie wsiąkł w kulturę rock'n'rolla, zasłuchując się w Alice Coopera, Aerosmith, The Stooges i The Ramones.

W latach osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych grał w szeregach zespołów i zostawił po sobie sporo nagrań. Jednak największą sławę przyniosły mu ekscesy na koncertach. Wdawał się w regularne bójki z publicznością, przed występami brał środki przeczyszczające, by następnie wypróżniać się na scenie i rzucać ekskrementami w publiczność. Punk rock w wykonaniu Allina i jego ekipy to była naprawdę niebezpieczna muzyka, tak dla niego jak i dla tych, którzy przychodzili jej posłuchać.

W 1993 roku GG Allin zmarł z powodu przedawkowania narkotyków. Pozostał ikoną amerykańskiego rockowego buntu absolutnie przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Z drugiej strony, świadomie, lub nie, był jej odbiciem. Występując choćby w szalenie popularnym talk show Jerry'ego Springera był uosobieniem zła, którego zawsze szukała i potrzebowała biała, dobrze sytuowana, wychowana i wyedukowana Ameryka z przedmieść wielkich miast. Ich idealny świat z miłą muzyką, kiczowaty i absolutnie zakłamany (odpowiednik naszej dulszczyzny) potrzebował takiego demona i jeśli nie GG, to z pewnością ktoś inny tę rolę by na siebie przyjął. W drugiej połowie lat 90-tych w końcu zrobił to przecież Marylin Manson. Jednak tutaj będzie to kreacja, stworzenie postaci, która z czasem pożre Briana Warnera. GG Allin nigdy się nie projektował, był wypadkową uczuć, doświadczeń brutalnego dzieciństwa, odrzucenia przez rówieśników i dorastania w przeświadczeniu, że i tak cały świat go nienawidzi. Dlatego gniew, autodestrukcja, agresja oraz wykorzystywanie rozkochania się Amerykanów w pokazach dziwolągów (kiedyś w cyrkach, a dziś w telewizji i internecie) stały się jego językiem. Czy robił to świadomie? Biorąc pod uwagę to, że przez większość dorosłego życia unikał trzeźwości jak ognia, możemy w to wątpić.

Co ciekawe, pierwszy poważny dokument na temat GG Allina nakręcił Todd Phillips. Sukces dokumentu pozwolił mu rozpocząć karierę. Jeśli jego nazwisko nic Wam nie mówi, to przypominamy: reżyserował „Kac Vegas” oraz „Jokera”. Na koniec wisienka na torcie: dokument „Hated: GG Allin and the Murder Junkies” pomógł dofinansować John Wayne Gacy, który także namalował portret GG Allina, wykorzystany na okładce i plakatach reklamujących film. Gacy był znajomym GG'iego, a w tym czasie oczekiwał w więzieniu na wyrok śmierci za ponad 33 morderstwa. Był jednym z najstraszliwszych seryjnych morderców w historii USA.

Jesteśmy bardzo ciekawi, jak Jonas Åkerlund podejdzie do tego tematu. Historia rockowego straceńca w bardzo prosty sposób może na ekranie przekroczyć granicę między obrazoburczą prawdą, a groteskową komedią. Biografia GG'iego jest trochę jak komiks o człowieku, który postanowił złamać wszystkie zasady i wypowiedzieć wojnę światu i społeczeństwu, który uważał za źródło swoich kłopotów. „Żyj szybko, giń” było dewizą, którą powtarzał i miał wytatuowaną. Wszystko jest tutaj groteskowo wyolbrzymione, podniesione do potęgi, by szokować i łamać kolejne tabu. W ramach rozgrzewki przed filmem polecamy dokument Phillipsa i czekamy z niecierpliwością na pierwsze zwiastuny!