Na szczęście erupcja nie spowodowała zniszczeń w infrastrukturze, nikt także nie zginął i nie został ranny. Jednak obserwowanie jęzorów rozgrzanej lawy sunących leniwie i nieubłaganie jednocześnie fascynuje i przeraża.
Wulkan o dźwięcznej nazwie Fagradalsfjall pozostawał uśpiony przez ostatnie osiem wieków. W ciągu ostatnich lat jednak wybudził się z drzemki. Erupcja nie była na szczęście zaskoczeniem, zwiastowały ją wcześniejsze wstrząsy tektoniczne na tym terenie. Naukowcy podchodzą do zjawiska ostrożnie, na razie oceniają je jako niegroźne.
- Nie wiemy jednak jeszcze na jakim etapie tego procesu wulkan się znajduje – tłumaczy wulkanolog Magnus Tumi Gudmundsson w rozmowie z agencją AP . Podobne zjawisko w 2021 trwało przez kilka miesięcy. Nie spowodowało to zagrożenia dla ludzi, no może poza tłumami ciekawskich, którzy zjeżdżali się by fotografować i podziwiać żywioł. Ci jednak doskonale wiedzieli naprzeciw czego stają.