Żeby oddalić od nas widmo rychłego ugotowania się trzeba szybko zmniejszyć, a najlepiej zupełnie zminimalizować szkodliwe emisje do atmosfery. Jeśli chodzi o transport najwięcej ich generuje ruch lotniczy, a zaraz po nim samochodowy. Stąd stawianie przez coraz więcej wielkich koncernów na produkcję aut elektrycznych. Tu niestety pojawia się pewien problem, który sprawia, że zielona technologia przestaje być zielona: surowce potrzebne do budowy baterii i akumulatorów dla takich maszyn. Chodzi przede wszystkim o miedź, kobalt i mangan. Wydobywane między innymi w Afryce. Oczywiście bez żadnych regulacji dotyczących ekologii czy praw człowieka. Przykładem jest Demokratyczna Republika Kongo, gdzie dewastowane są bezcenne deszczowe lasy.
Bardzo głęboko, bo ponad 5 kilometrów pod powierzchnią oceanów znajdują się obszary występowania polimetalicznych konkrecji, czyli zespolone ze sobą różne pierwiastki w jedną, powiedzmy to BARDZO umownie, bryłkę. Powstają gdy pierwiastki „obrastają” jakiś trwały przedmiot, który służy im za szkielet: fragment kości lub muszli oraz na przykład okruchy skał. W takich konkrecjach można znaleźć właśnie te pierwiastki, które są na gwałt potrzebne branży elektrycznych samochodów.
Obszary, gdzie można spotkać wspomniane konkrecje to głębiny w okolicach Meksyku i Hawajów, nazywane strefą rozłamową Clariona–Clippertona. Wyprawy badawcze w tej rejon przyniosły odkrycia dziesiątek gatunków zwierząt, których do tej pory nie znała ludzka cywilizacja. Nie musimy szukać życia na odległych planetach, bo prawdziwych kosmitów mamy tutaj, w głębinach. Niestety ich los może okazać się niedługo przesądzony właśnie dlatego by ludzkość oddaliła od siebie groźbę kataklizmu, którą sami na siebie sprowadzili.
Prognozy przygotowane przez badaczy oceanicznej przyrody nie są optymistyczne: hałas spowodowany przez urządzenia górnicze z pewnością wpłynie negatywnie na niezachwianą dotąd równowagę. Jednocześnie naziemne zasoby kobaltu mogą nam wystarczyć do około 2040 roku, jeśli technologia elektrycznych samochodów będzie dalej rozwijana w obecnym tempie i wspierana przez międzynarodową wspólnotę. Środowiska naukowe wystosowały już list podpisany przez około 750 badaczy z całego świata z apelem by nie prowadzić górnictwa głębinowego. W odpowiedzi największe koncerny samochodowe ogłosiły moratorium, wedle którego mają dać więcej czasu na zbadanie zagrożonych rejonów zanim ktokolwiek zacznie tam pracę. Dla wszystkich bije zegar, bo przemysł zobligowany jest do zmian międzynarodowymi ustaleniami, między innymi Paryskim Porozumieniem Klimatycznym, a społeczność naukowa nie chce by z planety zniknęły tak unikalne ekosystemy.
Jak na razie spór ten nie ma rozwiązania. Wyjściem mogłoby być opracowanie technologii, która nie będzie potrzebować wspomnianych pierwiastków w takich ilościach. Górnicze kompanie mogą także pracować nad nowymi sposobami wydobycia, by minimalizować wpływ na otoczenie. Jednak z punktu widzenia ochrony przyrody wciąż najlepszym wyjściem pozostaje byśmy po prostu tam się nie pojawiali. Tylko jak tu wtedy poradzić sobie z emisjami i zagrożeniem katastrofy cieplarnianej? Na te pytanie ludzkość musi znaleźć odpowiedź w ciągu najbliższych lat.
Polecany artykuł: