Ticketmaster na celowniku Kongresu, próbuje się wybielić. Czy Europa weźmie przykład z USA?

i

Autor: Pixabay

Ticketmaster na celowniku Kongresu, próbuje się wybielić. Czy Europa weźmie przykład z USA?

2023-03-13 11:03

To największy sklep z biletami na koncerty świata. Wraz ze swoim właścicielem, korporacją Live Nation, stara się poprawić swój międzynarodowy wizerunek, który przez ostatni rok był pod srogim ostrzałem krytyki: głównie fanów. Ceny biletów zawrotnie rosły, przy jednoczesnym ograniczaniu ich ilości wprowadzanej na rynek. W USA sprawą zajęli się politycy.

W Stanach Zjednoczonych często słowo „wolność” odmienia się przez wszystkie przypadki. Chodzi każdą: słowa, wyznania, posiadania broni i oczywiście gospodarczą. Ingerencja państwa w jakikolwiek sektor życia często traktowana jest jako pierwszy krok do wprowadzenia bezdusznego systemu totalitarnego na wzór komunizmu. Tak, nawet dyskusja o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, które na przykład w Polsce (niezależnie od tego jak działają finanse służby zdrowia) jest czymś oczywistym, przez wielu wyborców traktowana była jako próba wprowadzenia realnego socjalizmu. Zatem jasne, pozwólmy „wolnemu” rynkowi wszystko uregulować i niech się dzieje. To, co dzieje się wokół Ticketmastera i Live Nation jest przykładem tego, że są przypadki, kiedy rynek nie tylko się sam nie ułoży, ale pozwoli wytworzyć sytuację niebezpieczną. Oczywiście dla konsumentów, bo to przecież oni na końcu poniosą astronomiczne koszty.

Tak powstał muzyczny moloch

Live Nation to obecnie największy organizator koncertów świata. W jego stajni są największe gwiazdy muzyki, z podpisanymi kontraktami na wyłączność. Zatem jeśli chcesz zrobić koncert takiego artysty, musisz rozmawiać nie z nim, a z korporacją. Umowy 360, które wprowadził gigant, dają firmie wyłączność na organizowanie koncertów, sprzedaż merchu, a nawet część zysków z katalogu wydawnictw artysty. Za tę cenę jednak wykonawca już nigdy nie będzie musiał martwić się tym, czy będzie miał gdzie grać. Co więcej, nie będzie musiał też obawiać się występów w beznadziejnych salach i braku promocji. Live Nation, w który niedawno zainwestowali także Saudowie, ma tak gigantyczne środki operacyjne, że nie musi obawiać się jakiegokolwiek ryzyka.

Co jednak złego w tym, że jakaś firma doskonale sobie poradziła na trudnym rynku, wprowadziła nowy rodzaj umów i się rozwija? Tu dotykamy istotnej kwestii, która w USA już wzbudziła sporo obaw, a w Unii Europejskiej jeszcze nie. To właśnie z niej wynika niedawny eksperyment w Polsce z wprowadzeniem biletów „bez widoku, sam dźwięk” na koncert. Dodajmy, że sprzedały się one ponoć doskonale.

Otóż w 2010 roku Live Nation kupiło Ticketmaster, największy sklep z biletami w sieci. Obecnie a w ręku: organizację koncertów, sprzedaż biletów oraz zaczyna mieć własną sieć obiektów (wynajmuje wielkie hale i stadiony). Do tej pory gigant skupiał się głównie na największych obiektach, ale w branży słychać już plotki, że zamierza także wyciągnąć rękę po kluby, a to będzie dewastująca wiadomość dla innych promotorów. Z koncertami na stadionach konkurować trudno, jednak gdy korporacja zdominuje także kluby może zabraknąć naprawdę niezależnej sceny.

Podsumujmy zatem. W jednym ręku znalazły się: organizacja koncertów, handel merchem, sprzedaż biletów, zarządzanie obiektami, umowy 360 na wyłączność z największymi artystami świata. Czy już słyszycie w tyle głowy to słowo, które powinno paść w tym momencie? Monopol.

Dlaczego bilety tak szybko schodzą?

To właśnie stąd obawy amerykańskich polityków, choć teraz może być ciężej powstrzymać giganta, gdy już pozwolono mu powstać i się rozrastać. Monopol w każdej formie jest antytezą wolnego rynku, niezależnie czy prowadzi go kraj czy firma. Szkoda, że w 2010 roku tego nie zatrzymano. 

Wróćmy do Ticketmastera, który zapowiedział, że w związku z falą krytyki pod swoim i swojego właściciela adresem, będzie starał się lepiej informować i edukować swoich klientów. Tak, by wszystko było przejrzyste. W sieci tej istnieje możliwość odsprzedaży biletów. Wtedy ich cena uzależniona jest od popytu. A ten potrafi wywindować ją, jak w przypadku koncertów Taylor Swift, Beyonce i innych do niebotycznych wręcz rozmiarów. Jest to mechanizm, który ma swoją dobrą stronę: eliminuje „koników”, jednak tak naprawdę na ich miejsce wstawia firmę, która może za pomocą wypuszczania ograniczonej ilości biletów do sprzedaży, a kolejne już na drugi obieg, do windowania cen. Szczególnie jest to proste, jeśli należy do tych samych ludzi, co organizują koncert.

Bezradni? Nie do końca

Co zrobić? Chcesz zobaczyć Beyonce, Metallicę, Madonnę, Guns’n’Roses – płać i płacz, znoś dziwnie rozrastające się strefy premium, Golden Circle na pół płyty stadionu, bilety „bez widoku, sam dźwięk” i inne tego typu „udogodnienia”. Od walki z monopolem i skupianiem przesadnie wielkiej władzy w 1 ręku są instytucje publiczne. Jeśli nie będą miał siły i determinacji walczyć z monopolami, nie zmieni się nic.

Na sam koniec warto dodać, że konsumenci też mają wpływ na tę sytuację. Wpływ, o którym często zapominają. Mogą po prostu nie iść. Wiedząc, że bilet „bez widoku, sam dźwięk” kosztuje tyle co przynajmniej 4 bilety na koncerty niezależnych wykonawców, nie wspominając już o często niższych cenach wejściówek na podziemne kapele, fani muzyki mogą wybierać. Owszem, koncert małej podziemnej kapeli nie będzie tym samym co stadionowy występ giganta z 1 stron gazet. Jednak na tym drugim i tak kontakt publiczności z artystą jest niewiele większy od transmisji w TV. Może zatem czas by konsumenci zaczęli głosować własnymi portfelami?