Odkryto rosyjski kod w amerykańskich aplikacjach. Korzystają z nich instytucje państwa

i

Autor: Pexels

Odkryto rosyjski kod w amerykańskich aplikacjach. Korzystają z nich instytucje państwa

2022-11-15 10:22

To aplikacje, na których pracuje między innymi Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) oraz wojsko. Sklepy z aplikacjami Google Play oraz Apple App Store chwalą się od lat, że dopuszczają tylko sprawdzone i bezpieczne aplikacje. Jak zatem umknął im taki „szczegół”?

O sprawie donosi agencja Reutera. Firma Pushwoosh, która produkowała aplikacje, posługiwała się nieistniejącym adresem na terenie USA, a nawet stworzyła fałszywe profile nieistniejących pracowników w portalu LinkedIn, by uwiarygodnić swoje działania. Jednak, jak pokazało śledztwo dziennikarskie, Pushwoosh wcale nie operowało z siedziby w Waszyngtonie, Maryland czy Kalifornii, tylko z Nowosybirska.

AC/DC - najpopularniejsze numery legendy rocka / Eska ROCK

W natłoku coraz to nowszych informacji o inwazji Rosji na Ukrainę oraz wielu innych problemach całego świata łatwo zapomnieć o tym jak jeszcze niedawno Zachód zelektryzowała afera Cambridge Analytica. Przypomnijmy: firma zbierała dane z portali społecznościowych i tworzyła z nich grupy o wspólnych zainteresowaniach i poglądach. Następnie te dane wykorzystywała do tego by właśnie do nich kierować wyspecjalizowanie informacje. Skorzystały z tego rosyjskie służby by za pomocą manipulacji wpłynąć na wyniki wyborów prezydenckich w USA. Według wielu komentatorów zwycięstwo Donalda Trumpa nie byłoby możliwe bez „bratniej pomocy” ze strony danych Cambridge Analytica w rękach rosyjskich rządowych hackerów. O szczegółach tej afery możecie dowiedzieć się między innymi z filmu „The Great Hack”, polski tytuł „Hakowanie świata” z 2019 roku. Trudno się zatem dziwić, że odnalezienie w oprogramowaniu wykorzystywanym przez armię i służbę zdrowia USA rosyjskiego tropu budzi, delikatnie mówiąc, uzasadniony niepokój.

Na trop wpadli dziennikarze Reutersa, którzy nie tylko ustalili, że firma jest jedynie fasadowa, ale ujawnili także, że jej kod był wykorzystywany w aż siedmiu aplikacjach, które zostały dopuszczone do użytku publicznego. Można sobie tylko wyobrazić jak wiele informacji mogły one zebrać. Z punktu widzenia cyber-bezpieczeństwa to naprawdę poważny problem, bo wrażliwe dane dotyczące zdrowia obywateli oraz informacje wojskowe mogły trafić w niepowołane ręce. Służby mogą je wykorzystać na setki sposobów.

Założyciel firmy, Max Konev odrzuca wszelkie zarzuty i przekonuje, że nie ma nic wspólnego z rosyjskimi służbami. Dodaje, że nie ukrywał nigdy swojego pochodzenia i nie miał zamiaru nikogo wprowadzać w błąd. Dziennikarze odwiedzili jedną z rzekomych amerykańskich siedzib firmy, która okazała się prywatną rezydencją. Jej właściciel przyznał, że Konev jest jego przyjacielem, lecz jedynie pozwolił mu na skorzystać z adresu do celów pocztowych. Inna, rzekomo główna siedziba firmy po prostu nie istnieje jako budynek. To kompletnie fikcyjny adres.

Możemy sobie tylko wyobrazić co teraz się dzieje w biurach osób, które odpowiadały za przetargi i wybranie właśnie tych produktów do użytkowania przez publiczne instytucje. To, że posypią się głowy w urzędach jest pewne, jednak największym problemem pozostaje brak wiedzy o tym ile danych dotyczących obywateli USA oraz amerykańskiego wojska trafiło do Rosji i czy zostały jedynie na dyskach firmy, czy już teraz analizują je federalne służby Władimira Putina.