Mały wilczek jest według swoich twórców prawdziwym krokiem naprzód w dziedzinie klonowania. Ma to przełożyć się na zwiększenie szans przetrwania dla gatunków zagrożonych wyginięciem. Maya, bo takie imię dostała mała wilczyca, na zdjęciach wygląda na zadowoloną i zdrową. Trzymamy mocno kciuki.
Powstała dzięki metodzie wszczepienia jądra komórki somatycznej w miejsce jądra komórki jajowej. Tą samą metodą sklonowano owcę Dolly w 1996 oraz wiele zwierząt później, między innymi muła, królika, psa czy kota.
Właśnie w przypadku tych dwóch ostatnich firma Sinogene Biotechnologies, która sklonowała wilczycę Mayę, oferuje swoje usługi komercyjnie dla klientów indywidualnych. Jeśli odejście domowego zwierzęcia jest przeżyciem nie do zniesienia, można poprosić ich o sklonowanie zwierzęcia. Na stronie możemy nawet przeczytać poradnik jak przygotować się do tej procedury. W skrajnych przypadkach wystarczy nawet samo ucięte i odpowiednio przechowane ucho zwierzaka, by móc na jego podstawie wykonać klon. Oczywiście będzie to nowy organizm, jednak choćby pod względem wyglądu będzie odpowiednikiem poprzednika.
Jest to odrobinę upiorne i natychmiast rodzi wiele pytań natury moralnej lub metafizycznej. Tej tematyki nie będziemy rozstrzygać, jedno jest pewne: znacznie lepiej, niż klonować, jest przygarnąć jakiegoś zwierzaka ze schroniska. Dopóki takie placówki nie staną się puste (z powodu adopcji) nie powinniśmy wprowadzać na rynek ani nowych ras na sprzedaż, ani technologii które tym potrzebującym domu zwierzakom zamkną na zawsze drzwi.