Facebook założono w 2004 roku, rok później YouTube, Instagram w 2010, a TikTok w 2016. Łatwo policzyć kiedy dzieci internetowych ekspertów i ekspertek od wszystkiego osiągną wystarczający wiek by zdawać sobie sprawę z tego czego są częścią. Co jeśli tego nie chcą? Czy rodzice powinni myśleć o dzieleniu się z nimi zyskami z wysokich zasięgów? To trudne pytania, ale wyjątkowo na czasie.
Jak donosi amerykański NBC News 18-letni Chris McCarty, uczący się na Uniwersytecie w Waszyngtonie, prowadzi aktywną kampanię na rzecz stworzenia prawa chroniącego prywatność dzieci w internecie – chroniącą ją przed ich rodzicami. Nie chodzi tylko o wykorzystywanie potomstwa do generowania zasięgów sponsorowanych treści, z czego choćby chętnie korzystają blogi parentingowe oraz niektórzy celebryci, ale także o dzieci, których rodzice po prostu udostępniają zbyt wiele zdjęć i treści z ich udziałem. Osoba nieletnia wedle projektu mogłaby zażądać usunięcia wszelkich treści z nią związanych z danego portalu.
Ma to sens szczególnie dla młodszych pokoleń, które dorastają w świecie zdominowanym przez media społecznościowe. Z reguły wkraczają one w dorosłość, gdy w sieci jest już sporo materiałów z ich udziałem, nad których wstawianiem nie miały żadnej kontroli. Pokolenia rodziców mogą nie rozumieć tego doświadczenia, ponieważ to oni decydowali o tym co wrzucą. Młodsi staną przed gotową sytuacją.
Oczywiście ustawą nie da się załatwić wszystkiego, dlatego obok prawa McCarty i rosnąca liczba ludzi w USA zaczyna promować postawę usuwania materiałów dotyczących swoich dzieci z internetu. Chodzi o to, by w odpowiednim momencie mogły one same zadecydować o swojej tam obecności, oraz o tym jak będą prezentowane.
Polecany artykuł: