W 1967 roku amerykański pisarz Mario Puzo zaczął pracę nad nową powieścią., Robił to trochę z chęci, a trochę w konieczności - autor miał ogromne długo hazardowe i potrzebował pieniędzy na ich jak najszybszą spłatę. O pracach Puzo dowiedział się przedstawiciel wytwórni Paramount Pictures, zawiadomiony przez kierownika literackiego przedsiębiorstwa. Ten zwrócił uwagę samego prezesa, Petera Bentona Barta na wyjątkowość projektu. Wytwórnia, co ciekawe, rzeczywiście zainteresowała się książką, zanim ta jeszcze w ogóle powstała, i zaoferowała autorowi ofertę, mieszczącą się w granicach 12 500-80 000 dolarów za prawa do niej. Choć agent literacki Puzo namawiał go do odrzucenia oferty, ten, ze względu na długi, zdecydował się ją przyjąć. Paramout Pictures już w 1969 roku potwierdził zamiar nakręcenia filmu na podstawie książki, która ujrzała światło dzienne w tym samym roku pod tytułem Ojciec chrzestny. Powieść okazała się być krytycznym i komercyjnym sukcesem - została bestsellerem "The New York Times" i utrzymywała ten tytuł przez imponujące 67. tygodni. Nic więc dziwnego, że odbiorcy z taką niecierpliwością wyczekiwali jej filmowej adaptacji.
Jak wyglądały prace nad trylogią?
Prace na początku nie należały do łatwych - problemy z obsadzeniem reżysera, kłopoty finansowe wytwórni, niepowodzenia kolejnych produkcji, różne wizje na temat projektu. Wszystko to doprowadzało do opóźnienia rozpoczęcia prac na planie. W 1970 roku stało się jasne, że to sam Puzo napisze scenariusz do filmu, Coppola jednak, poza reżyserowaniem, zamierzał zrobić wszystko, by zaprezentować swoją własną wizję rodziny Corleone - zależało mu przede wszystkim na tym, by pokazać głębię całej historii, nie interesowała go wyłącznie opowieść o mafii. Ostatnie scenariusz, współdzielonego autorstwa Puzo-Coppola, został ukończony w 1971 roku, pojawił się jednak kolejny problem - obsada. Gdy ta ostatecznie została skompletowana, pod koniec marca rozpoczęto zdjęcia do Ojca Chrzestnego. Trwały one do sierpnia 1971 roku. Ostatecznie film trafił na ekrany kin w marcu 1972 roku i natychmiastowo stał się kasowym i krytycznym sukcesem. Dziś film ten często wskazywany jest jako najwybitniejszy w historii kina, arcydzieło gatunkowe kina gangsterskiego - uzyskał pięć Złotych Globów i trzy Oscary, w tym za Najlepszy film.
Trylogia filmowa wszech czasów
Już po sukcesie Ojca Chrzestnego stało się jasne, że powstanie kontynuacja filmu. Sam Coppola miał jednak chęć na to, by przedstawić także historię Vito przed staniem się głową mafii. W 1974 roku swoją premierę miał Ojciec Chrzestny II - z jednej strony prequel, z drugiej kontynuacja historii z pierwszej części. Choć początkowo widzowie i krytycy podchodzili do pomysłu kontynuacji z mieszanymi uczuciami, ta okazała się być kolejnym sukcesem kasowym i wartościowym przykładem kina gangsterskiego. Dwójka, tak jak jedynka, dostała jedenaście nominacji do Oscarów, wygrywając ostatecznie sześć, w tym dla Najlepszego reżysera dla Coppoli. Po szesnastu latach powstała trzecia - i ostatnia - odsłona trylogii, ostatecznie zamykająca historię Michaela Corleone. Także i wielki powrót po latach spotkał się z krytycznym i komercyjnym sukcesem.
Ciekawostki o "Ojcu Chrzestnym"
Dziś cała trylogia cieszy się mianem jednej z najwybitniejszych wszech czasów. Jakie kryją się za nią ciekawostki?
To nie Coppola był pierwszym wyborem wytwórni
Paramout Pictures miała kilku swoich faworytów, jeśli chodzi o stanowisko reżysera: Sergio Leone, Peter Bogdanovich, Peter Yates, Richard Brooks, Arthur Penn, Costa-Gavras i Otto Preminger. Wszyscy oni jednak odmówili, w związku z czym postawiono na Francisa Forda Coppolę. Postanowiono, że po porażce jego poprzedniego filmu i ze względu na jego problemy finansowe, będzie mu można zaproponować mniejszą stawkę. Coppola początkowo zupełnie nie chciał się zgodzić, uważał, że historia, przedstawiona w Ojcu Chrzestnym jest płytka i tania, okoliczności jednak (na szczęście!) zmusiły go do zmiany decyzji.
Kto, jak nie Marlon?!
Co ciekawe, podczas wyboru obsady, wytwórnia nie była chętna powierzyć rolę Vito Marlonowi Brando, choć sam Puzo napisał list, w którym oświadczył, że nie widzi innego kandydata do odegrania tej postaci, faworyzował go również Coppola. Paramout Pictures chodziło przede wszystkim o słabe wyniki ostatnich filmów aktora i jego porywczy i nieprzewidziany temperament. Ostatecznie, po teście ekranowym, także i przedstawiciele wytwórni przekonali się, że mają do czynienia z jedynym słusznym Vito Corleone.
Kim miał być Robert de Niro?
Ostatecznie Robert De Niro pojawił się w drugiej części Ojca Chrzestnego, wcielając się w postać młodego Vito, a za swoją rolę został nagrodzony Oscarem dla Najlepszego aktora drugoplanowego. Co ciekawe, początkowo aktor rozważny był do roli Sonny'ego Corleone, najstarszego syna Vito, już w jedynce. Ostatecznie rola ta przypadła jednak Jamesowi Caanowi. Jak widać, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!
Ach, ten kot!
Kot, który siedzi na kolanach Marlona Brando w słynnej scenie w gabinecie, sam w sobie stał się gwiazdą. Co ciekawe, był on bezpański, jednak na tyle spodobał się Coppoli, że ten poprosił Brando, by wziął go i zaczął z nim improwizować różne zachowania podczas kręcenia sceny. Kot i aktor na tyle się polubili, że zwierzak postanowił głównie siedzieć na jego kolanach i łasić się. Moment ten dodał postaci Vito w pewien sposób nieoczywistej łagodności!
Głowa konia
W jednej z tych mniej lubianych scen z filmu pojawia się głowa konia, Jej popularności na pewno nie poprawi świadomość, iż twórcy wykorzystali w niej... prawdziwą głowę prawdziwego konia. Choć zwierzę zmarło z powodów niezależnych od kręcenia filmu, Coppola spotkał się z ostrą krytyką za cały pomysł na, bądź co bądź makabryczną, scenę.