Wszystkie twarze Kazika Staszewskiego. Na czym polega jego fenomen

i

Autor: Andrzej Wasilkiewicz/REPORTER

felieton

Wszystkie twarze Kazika Staszewskiego. Analiza fenomenu artysty

2024-03-11 14:44

Trudno na polskiej scenie znaleźć artystę o podobnym statusie. Cytaty z jego piosenek przechodzą do języka potocznego, stają się porzekadłami i skrótami myślowymi. Napiętnowane przez niego zjawiska stają się tematami rozmów w mediach i przy domowych stołach. Nie nagrywa przebojów, nie kłania się modom, nie dowiemy się z internetu o skandalach jego prywatnego życia. Na czym zatem polega fenomen Kazimierza Staszewskiego?

Przez te wszystkie lata wystarczyło powiedzieć: "Kazik" i każdy wiedział o kogo chodzi. Nie było potrzebne nazwisko, żaden przypis. Jak się w Polsce w kontekście muzyki powie "Kazik" to skojarzenie jest zawsze z jedną osobą. Tymczasem chyba czas już przejść do formy niezdrobniałej, bo rozmawiamy o człowieku, który doświadczeniem scenicznym mógłby obdzielić kilka osób. Nie zrozumcie nas źle, nie chcemy w żaden sposób zwracać uwagi na wiek artysty. Zdrobnienie, z drugiej strony, pasuje idealnie, bo przecież wskazuje na familiarność, a to cechowało zawsze twórczość Staszewskiego. Byłą blisko, była obok nas, była z nami i patrzyła na świat z tej samej perspektywy.

Nie będziemy się zajmować biografią tego artysty, ponieważ znajdziecie ją w wielu innych miejscach, doskonale opisaną i zweryfikowaną. Co więcej, o szczegółach możecie posłuchać i samego zainteresowanego, który niedawno udzielił wywiadu Marcinowi Mellerowi w programie „Mellina” na naszych łamach. Spróbujemy znaleźć klucz do fenomenu popularności Kazimierza Staszewskiego i poszukać odpowiedzi na pytanie dlaczego jego przekaz wciąż ma taką siłę oddziaływania. Naszym zdaniem rozwiązanie składa się z części, które musimy zebrać na kilku polach.

ZOBACZ TAKŻE: 5 piosenek Kazika sprzed lat, które dziś brzmią równie aktualnie

Kazik Staszewski – muzyczny buntownik

Ponad czterdzieści lat w zespole Kult to nie tylko historia polskiego rocka. To historia kraju, który w czasie działania projektu przechodził gigantyczne zmiany: ustrojowe, społeczne, gospodarcze, technologiczne, cywilizacyjne. Oglądając choćby archiwalne nagrania telewizji z 1982 roku, gdy zakładano Kult, można odnieść wrażenie, że to nie kilka dekad, a lata świetlne dzielą nas od tego czasu.

Muzycznie Kult nie mieścił się nigdy w ramach jednego gatunku muzycznego i prawdopodobnie dlatego właśnie udało mu się stać czymś więcej, niż kolejnym wkurzonym na świat bandem lat 80-tych. Muzycy łączyli nową falę rocka z elementami punka, awangardy, czasem wplatał się w to jazz. Nigdy nie było to proste trzy-akordowe „oby do refrenu”. Z drugiej strony jednak forma muzyczna nie była aż tak wymagająca by odrzucać sporą część publiczności, co często przecież zdarza się wielu zespołom, które grają wspaniale, ale zbyt skomplikowanie dla szerokiego grona.

Drugą, znacznie mocniejszą bronią Kultu są teksty, które są żywcem wyjęte z głów nie tylko samych artystów, ale i całego pokolenia słuchaczy. „Hej, czy nie wiecie”, „Polska” czy „Wódka” to piosenki, o których możemy przypuszczać, że ich pełen tekst zna nad Wisłą więcej osób niż wszystkie zwrotki „Mazurka Dąbrowskiego”. Przez kolejne lata liczba piosenek, które poza płytami, kasetami i radiem będą żyć własnym życiem, śpiewane na ogniskach, w klubach, na domowych imprezach, dosłownie wszędzie, będzie tylko rosnąć. Ostre, wycelowane w stronę władzy, polityków, urzędników, duchownych, wojska i innych instytucji teksty staną się wizytówką Kazika w każdym projekcie, a przecież na Kulcie się nie skończy. Hardcore'owy Kazik na Żywo, czy solowe rapowe albumy stworzą cały katalog piosenek, których tekstami do dziś „mówi się” często w mowie potocznej. Czemu? Są dosadne, bezlitosne dla tych, którzy coś przeskrobali, nie owijają w bawełnę i nazywają zło po imieniu. Nie znaczy to oczywiście, że Staszewski nie ma swojej lirycznej strony. Wiele osób wyznawało miłość swoim bliskim nagrywając im na kasety „Do Ani”, „6 lat później” albo „Lewe lewe loff”.

ZOBACZ TAKŻE: Kazik Staszewski – 11 wyjątkowych kawałków, które nagrywał z innymi artystami

Niezależnie od liczby projektów pobocznych Kazika można było przez te wszystkie lata spotkać na trasach koncertowych Kultu i KNŻ. To także wzmacnia więź z artystą, który regularnie „wychodzi do ludzi”. Najlepszym przykładem jest coroczna pomarańczowa trasa Kultu, która niezmiennie zapełnia największe kluby w Polsce ściągając kolejne pokolenia, dla których Kazik przecież już mógłby być obcym starszym panem, a pozostaje swoim człowiekiem.

Warto wspomnieć, że pośród wszystkich muzycznych wcieleń, także tych najbardziej eksperymentalnych, Kazik nie próbował nigdy przypodobać się komukolwiek na siłę. Gdy, o czym napiszemy jeszcze, skręcił w stronę kabaretową wielu fanów było skonfundowanych i spodziewało się, że to już koniec artysty, którego znali. Tymczasem Kazik po prostu szedł w stronę, która w danej chwili go interesowała nikogo nie pytając o to czy się to będzie podobać. W muzyce, czy to rock, hardcore, yazz (tak, to też robił) czy rap, zawsze najlepiej sprawdza się szczerość.

Kazik Staszewski – polityczny i społeczny publicysta

Siła tekstów Kazika jest na tyle duża, że przekonał się o tym niejeden polityk. Piosenka „100 000 000”, którą Kazik wykonał na festiwalu w Opolu i nagrał na płycie „Spalaj się!” miała znacznie większą siłę rażenia niż jakikolwiek komentarz dziennikarski. Refren odnoszący się do niespełnionej obietnicy wyborczej Lecha Wałęsy stał się hymnem zawiedzionych polityką jego oraz związanych z nim polityków.

Gdy w 1996 Rosja brutalnie pacyfikowała Czeczenię polski premier Józef Oleksy pojechał z przyjacielską wizytą do Moskwy. Może dziś byłoby to tylko wydarzenie z kart podręczników do historii, gdyby nie piosenka Kazika „Łysy jedzie do Moskwy”. Nagrana na płycie „Oddalenie”, a następnie przypomniana na „Las Maquinas de la Muerte” projektu KNŻ dotyka problemu, który się nie skończył. Kiedyś Czeczenia, Afganistan, Gruzja, teraz Syria, Ukraina. A łysych, którzy chcą się bratać z dyktatorami o imperialistycznych zapędach nie brakuje.

Kolejnym przykładem jest „Lewy czerwcowy”, który do dziś doskonale radzi sobie na radiowych listach przebojów, choć wielu już dawno zapomniało o czym tak naprawdę ta piosenka jest. Jednak pan Waldek (Waldemar Pawlak), który w refrenie ma się nie bać, bo 2/3 sejmu za nim stoi, przeniknął do świadomości i podświadomości co najmniej jednego pokolenia. Siła drzemie tu w połączeniu wbijania szpilki z humorem.

ZOBACZ TAKŻE: Co wiesz na temat zespołu Kult i Kazika Staszewskiego? QUIZ

Przykłady można by jeszcze mnożyć, na koniec tej części warto jednak wspomnieć o płycie „Zaraza”, gdzie znalazł się kawałek „Twój ból jest większy niż mój”. Protest song krytykujący podwójne standardy zabraniające ludziom w czasie pandemii odwiedzać cmentarze, podczas gdy Jarosław Kaczyński nie miał z tym żadnego problemu, wywołał potężną burzę, powtarzali go wszyscy i znów: fraza z tytułu i refrenu przeszła do języka potocznego natychmiast. Dodatkowo sprawę ubarwił skandal wokół miejsca utworu na Liście Przebojów Programu 3 Polskiego Radia. Zajął on pierwsze miejsce, ale głosowanie unieważniono. Wywołało to ogólnopolski skandal i odejście z anteny znanych dziennikarzy, którzy byli głosami i twarzami stacji od dekad. To troszkę jak z Kazimierzem Deyną: „nie rusz Kazika, bo zginiesz!”

Kazik Staszewski – pieśniarz

Wśród wielu twarzy Kazika nie wolno zapomnieć o tej poetyckiej. Wydając pierwszą płytę z piosenkami swojego ojca, uzupełnioną o wiesz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, dał się poznać jako zupełnie inny artysta: bliższy piosence aktorskiej i poezji śpiewanej. Wielki sukces płyty przyniósł z czasem kolejne, łącznie powstały 3 albumy z twórczością Stanisława Staszewskiego nagrane przez jego syna.

To jednak nie wszystko. Najwyraźniej taki nastrój, z pogranicza zadymionych knajp, dusznych melin i teatralnych korytarzy , okazał się doskonałym środowiskiem pracy dla tego artysty. Kazik nagrywał piosenki Kurta Weila, Toma Waits'a oraz Silnej Grupy Pod Wezwaniem. Znalazł też doskonałych towarzyszy do takiego grania w postaci grupy ProForma.

Kazik Staszewski - komik i filmowiec

Ta twarz zasługuje na osobny akapit, nawet jeśli nie tak długi jak pozostałe. Jednak warto pamiętać, że Kazik od zawsze śmiać się lubił i obok poważnych piosenek umieszczał muzyczne dowcipy. Z czasem, gdy na swojej drodze spotka legendarny Zespół Filmowy Skurcz z Warszawy, jego artystyczna działalność nabierze zupełnie nowych kolorów. Tworzący Skurcz bracia Walaszek zrealizują dla niego teledysk „Las Maquinas de la Muerte”, ale oprócz tego Kazik zagra u nich choćby w „Bułgarskim Pocisku”.

Wytwórnia S.P. Records, z którą Kazik związany jest od lat, nie tylko skorzysta na tej współpracy przy okazji teledysków, bo oprócz wspomnianego nagrali także „Idę tam gdzie idę”. SF Skurcz zdążył się rozwiązać, ale na jego miejscu jeden z braci, Bartosz Walaszek założył Git Produkcję, która stanie się sławna dzięki krótkim filmom animowanym („Piesek Leszek”, „Miś Puszapek”, „Kapitan Bomba” i wiele innych). Po latach S.P. Records wyda muzyczny projekt Walaszka: Bracia Figo Fagot, który odniesie ogromny sukces komercyjny i udowodni, że disco polo można sprzedać także studentom w koszulkach metalowych zespołów, wystarczy odpowiedni tekst i image. Walaszek, jako twórca „Kapitana Bomby” pomoże także w przeobrażeniu się heavy metalowego zespołu Night Mistress w swoją polskojęzyczną wersję: Nocnego Kochanka. Warto jednak pamiętać, że cały ten ciąg wydarzeń uruchomiła twórczość Kazika Staszewskiego, która pozwoliła się ułożyć wszystkim elementom układanki.

Z kabaretowych wcieleń Kazika warto wspomnieć przyjaźń i współpracę z zespołem Zacier, projekt Zuch Kazik oraz oczywiście parodystyczny El Dupa, w którym pierwsze skrzypce gra Krzysztof Radzimski. Występował on w filmach Skurczu, założył zespół TPN 25 i grał w niezliczonej liczby projektów. Na koniec dodajmy jeszcze wspaniały cover zespołu Zacier, który Kazik nagrał na płytę „Na żywo ale w studio” i wykonywał go na żywo. Co ciekawe, ten kawałek wykonywały także Elektryczne Gitary, ale to już zupełnie inna historia

Kazik Staszewski – swój człowiek, a nie wieszcz

Gdy czytamy teksty o Kaziku niektórzy porównują go do narodowych wieszczy, nazywają „sumieniem narodu”, albo używają równie napuszonych i górnolotnych określeń. My się pod tym nie możemy podpisać i chyba właśnie w tym tkwi największa siła tego artysty. Niezależnie od tego czy krzyczy na świat w Kulcie, eksploduje gniewem w KNŻ, absurdalnie rozbawia w Zuchu Kaziku lub zaraża melancholią w poetyckich wcieleniach, pozostaje takim samym człowiekiem jak jego odbiorcy. Czasem wstanie lewą nogą, bywa zmęczony i zirytowany, jego słowa ani wygląd nie są upiększane ani prawdziwym, ani cyfrowym makijażem. Przez to oczywiście można się z nim także co do wielu tematów nie zgodzić, a nawet pokłócić. Czy to jednak źle? Chyba dobrze, bo tak jest przecież z prawdziwymi ludźmi. Siła Kazika leży w tym, że nie da się go ustawić na pomniku. Za to bardzo chętnie posadzimy go przy stole by napić się czegoś i pogadać.

Pokolenia fanów Kazika starzeją się razem z nim. Gdy śpiewa o tym, że „idzie prosto” potakują ze zrozumieniem pamiętając co rządy lewa, prawa, centrum i czegokolwiek tam jeszcze nam dały, a co zabrały. Gdy na koncertach krzyczał, że „wszyscy artyści to prostytutki”, to najbardziej przytakiwali mu inni z branży artystycznej, bo rozumieli doskonale co tak naprawdę krytykował. Gdy wyśmiewał playback śpiewając do suszarki w Sopocie w 1991, byliśmy po jego stronie, bo dla nas także najważniejsza jest szczerość. Właśnie za tę szczerość jego publiczność będzie za nim stała murem. Mocniejszym niż każdy pomnik, nudna akademia, pamiątkowy znaczek czy tablica.

Kazik o życiu, zdrowiu… i utracie słuchu | MELLINA #9 Marcin Meller
Listen on Spreaker.