Nazywany był „białym rycerzem soulu”, ponieważ będąc białym muzykiem w latach 70-tych XX wieku wszedł szturmem na scenę zdominowaną przez Afroamerykanów. Sceniczna energia i zamiłowanie do wręcz glamrockowego przepychu artystycznie sytuowała go blisko Jamesa Browna, choć siłą rzeczy zawsze był trochę „obcym” na soulowej scenie. Polscy fani mogli poznać choćby jego słynny przebój „Going back to Miami”, który przypomniała i nagrała grupa The Blues Brothers. To właśnie na okładce tego singla widnieje słynne zdjęcie. Jednak fryzura Wayne’a to wcale nie pojedyncza stylizacja na potrzeby jednego zdjęcia. To styl życia i życie w stylu.
Zaczesane w gigantyczne „coś” na głowie platynowe włosy nawiązywały do tej, którą nosił Elvis Presley, jednak jej korzenie są znacznie starsze. Jej zwyczajowa nazwa brzmi pompadour i pochodzi od nazwiska Jeanne Antoinette Poisson, markizy Pompadour zwanej najczęściej po prostu Madame de Pompadour. Żyjąca w XVIII wieku arystokratka była ulubioną kochanką króla Ludwika XV, a także postacią o potężnych wpływach na jego dworze. Dzięki jej majątkowi i koneksjom artyści i myśliciele tacy jak Wolter, Monteskiusz czy Denis Diderot mogli liczyć na mecenat. Prócz historycznych zasług markizy w dziejach zapisała się także fryzura nazwane jej nazwiskiem. Jej głównym punktem jest wysoka i potężna grzywa zaczesana nad czoło. Oprócz XVIII wieku popularna była także na przełomie XIX i XX w Stanach Zjednoczonych, gdzie włączono ją do stylizacji zwanej Gibson Girl, stworzonego przez Charlesa Dana Gibsona wizerunku idealnej, ale także nowoczesnej kobiety. Wreszcie w XX wieku powróciła na męskich głowach za sprawą rock’n’rollowego kaczego kupra oraz grzywy a’la Elvis. Zatem nawet jeśli uznamy, że styl Cochrana jest ekstrawagancki, ma on silne zaczepienie w historii kultury.
Wayne urodził się w robotniczej rodzinie, a dorastanie upływało mu przy dźwiękach country i rhythm and bluesa. Zasłuchany w radiowe przeboje szybko zebrał własną grupę. Największy sukces osiągnął w latach 60-tych, gdy występował z grupą C.C. Riders (w porywach do 14 muzyków!) i chórzystkami Sheer Delights. W latach siedemdziesiątych zakończył karierę muzyczną i został kaznodzieją. Oczywiście nie zrezygnował ze znaku rozpoznawczego. Ale po co te włosy? Ponoć Wayne miał sam mówić, że im większe włosy, tym bliżej Boga.
Zmarł w 2017 roku, pozostała po nim muzyka o energii tysiąca napojów z czerwonym bykiem lub tygrysem i jeśli miał rację w swoich kazaniach, to na pewno na wejściu do Nieba święty Piotr osobiście przedstawił go świętej Marii Magdalenie, tradycyjnie uważanej za patronkę fryzjerów.
Polecany artykuł: