John Lennon był trzecim mężem Yoko, poznali się w 1966 roku i można bez wątpienia powiedzieć, że artysta oszalał na punkcie swojej partnerki. Razem zaczęli tworzyć muzykę, nagrywać płyty, weszli w antywojenny aktywizm i sztukę zaangażowaną. Nie to jednak było problemem, który dostrzegał McCartney, a fakt, że Lennon zabierał żonę także do studia nagraniowego na sesje grupy.
- Musieliśmy sobie radzić z takimi sytuacjami jak Yoko dosłownie znajdująca się w samym środku sesji nagraniowej. Pomysł był taki, że jeśli John tego chciał, to miało się wydarzyć – wspomina muzyk.
Dodaje, że dla przyzwyczajonych od lat do pracy ze sobą artystów obecność kogoś nowego, spoza ich kręgu była po prostu dodaniem piątego koła do wozu.
- Wszystko co zaburza – przeszkadza. Pozwalaliśmy na to i nie kłóciliśmy się – opowiada McCartney w swoim podcaście „McCartney: A Life In Lyrics” – Jednak jednocześnie nie wydaje mi się by komukolwiek z nas się to podobało. To było zaburzenie naszego miejsca pracy. Mieliśmy swój sposób jak to robić. Nasza czwórka pracowała z George’m Martinem. To było wszystko. Zawsze tak było, a że nie byliśmy nastawieni konfrontacyjnie, odpuściliśmy i pozwoliliśmy by trwało.
Muzyk już wcześniej podobnie wypowiadał się o obecności Yoko w studio. Dodawał jednak zawsze, że problemem nie było to, że jest kobietą, ale fakt, że wchodziła w rolę kolejnej osoby w zespole.
- Nie byliśmy seksistowscy, ale dziewczyny nie przychodziły do studia, tu nas pozostawiały samych – opowiadał McCartney – Kiedy John związał się z Yoko, nie była z boku, czy w reżyserce. Była w samym środku, między naszą czwórką.
Problemy narastały jednak nie tylko ze względu na Yoko. Paul i John zacznie różnili się w poglądach i sposobie patrzenia na świat. Te i inne różnice doprowadzą do rozwiązania The Beatles w 1970 roku.